Państwowa Agencja Ukrainy ds. Zarządzania Strefą Wykluczenia zainicjowała prace nad poprawkami do ukraińskiego kodeksu postępowania administracyjnego. Zmiany mają znacząco podwyższyć kary za nielegalne przebywanie w Zonie.
– Czynimy starania, aby informować opinię publiczną o tym, że przebywanie w Strefie Wykluczenia może doprowadzić do napromieniowania powyżej dopuszczalnych norm. I większość ludzi o tym wie. Jednak widzimy, że tzw. „stalkerzy” wciąż szukają w Strefie Wykluczenia adrenaliny. Obecny system kar za naruszenie przepisów ich nie powstrzymuje – powiedział Witalij Petruk, prezes Agencji.
Jak zaznaczył, stalkerzy nie tylko łamią ukraińskie prawo, ale także przyjmują na siebie ryzyko związane ze zdrowotnymi konsekwencjami napromieniowania. Co więcej, istnieje także ryzyko wyniesienia materiałów radioaktywnych poza granice Strefy Wykluczenia. Poza tym tego typu działania dają „negatywny” przykład innym osobom.
Zdaniem ekspertów z przedsiębiorstwa „EkoCentr”, stalkerzy mogą otrzymać znaczne dawki promieniowania także na stosunkowo „czystych” obszarach Zony. Są oni również narażeni na niebezpieczeństwo zaatakowania przez drapieżniki.
W celu wprowadzenia zmian w ukraińskim prawodawstwie Państwowa Agencja Ukrainy ds. Zarządzania Strefą Wykluczenia opracowała i przesłała do Ministerstwa Spraw Wewnętrznych Ukrainy propozycję stworzenia specjalnej grupy roboczej, która miałaby zająć się tym problemem.
Zgodnie z kodeksem postępowania administracyjnego stalkerzy muszą liczyć się z grzywną w wysokości od 20- do 30-krotności nieopodatkowanych minimalnych dochodów (340 do 510 hrywien) ,a także konfiskatą posiadanych przy sobie przedmiotów służących do popełnienia przestępstwa.
Jak to jednak na Ukrainie bywa, prawo to jedno, a rzeczywistość to drugie. Spotkanie z policją w Strefie Wykluczenia często da się zakończyć wręczeniem „gratyfikacji”. Ukraińcy są w stanie „dogadać się” za cenę około 350 hrywien. Stalkerzy z innych krajów są w stanie „wykupić się” nawet za około 800-1000 hrywien.