Licznik Geigera

„W tej chwili nie ma otwartego ognia”, ale…

Fot. facebook.com/anton.gerashchenko.7
Fot. facebook.com/anton.gerashchenko.7

Ale… – ten spójnik wyrażający przeciwieństwo i odmienne treści wciąż brzmi w uszach wielu osób, które słyszały wtorkową konferencję wiceministra spraw wewnętrznych Ukrainy i szefa ukraińskiej służby ds. sytuacji nadzwyczajnych, która była poświęcona pożarom w Zonie.

– W tej chwili nie ma otwartego ognia. Tli się w kilku miejscach, do których mogą dotrzeć tylko śmigłowce gaśnicze, ponieważ samochody straży pożarnej nie mają tam dojazdu – powiedział podczas wtorkowej odprawy w Czarnobylu wiceminister spraw wewnętrznych Ukrainy Anton Heraszczenko.

– Nasi ratownicy wykonali dużo pracy. Przede wszystkim chronili krytyczną infrastrukturę przed pożarem. Zapobiegli przemieszczaniu się pożaru w kierunku miasta Prypeć, Czarnobylskiej Elektrowni Atomowej i składowisk odpadów promieniotwórczych. Niestety, a to jest nieuniknione w przypadku pożarów lasów, ucierpiała przyroda – zginęły rośliny i zwierzęta. Gdyby nie jasne i profesjonalne działania ratowników, zwłaszcza z jednostek lotniczych, to straty byłyby dziesięciokrotnie większe – stwierdził.

Ponadto – według wiceministra MSW – przyroda sama pomogła zakończyć płonące piekło. W nocy z poniedziałku na wtorek nad strefą wykluczenia zaczął bowiem padać deszcz. – Pożar ten nie stanowił żadnego zagrożenia dla obiektów jądrowych w strefie wykluczenia. Nikt nie zginął. Nie zostały też uszkodzone obiekty infrastruktury – powiedział.

Ale… dlaczego nie powiedział ani słowem o co najmniej 10 wsiach, które spłonęły całkowicie w wyniku pożarów? Bo dla ukraińskich władz wciąż ślady obecności ludzi na terenie strefy wykluczenia nie są jakimkolwiek dziedzictwem. My możemy płakać nad spaloną piękną wsią, zniszczoną przez wandali stelą Prypeć 1970, czy wciąż gnijącą w Nowych Szepieliczach słynną sosną, ale to nie przedstawia dla decydentów jakiejkolwiek wartości.

Z kolei szef ukraińskiej państwowej służby ds. sytuacji nadzwyczajnych Mykoła Czeczotkin poinformował, że do rozprzestrzenienia się ognia w Zonie doprowadził silny wiatr, a jego służba skierowała do gaszenia pożaru aż 410 osób, 80 pojazdów, w tym trzy samoloty i trzy śmigłowce gaśnicze.

– Nie dopuściliśmy do rozprzestrzenienia się ognia do składów amunicji wojskowej, obiektu „Ukrycie”, „Wektora”, elektrowni jądrowej w Czarnobylu i składowisk odpadów promieniotwórczych – stwierdził. Zaznaczył, że w czasie akcji gaśniczej „nikt nie został ranny, a pracownicy byli odpowiednio wyposażeni”. Mówił tu m.in. o dozymetrach.

Ale… szkoda, że nie powiedział ani słowa o potwierdzonych doniesieniach strażaków dotyczących m.in. limitowanego paliwa, braku dostępu do świeżej wody pitnej, czy warunkach noclegowych na podłodze hali sportowej w Czarnobylu i problemach z dostępem do takich „wygód” jak choćby mydło.

Wiceminister spraw wewnętrznych stwierdził, że aby podobne zdarzenie się nie powtórzyło, konieczne jest ostrożne podejście do lasów tych, którzy są zobowiązani do opieki nad nim. – To wykorzystanie nowoczesnych technologii ochrony lasów, czyli bezzałogowych statków powietrznych wyposażonych w kamery na podczerwień do szybkiego lokalizowania nawet najmniejszych pożarów, czy zabezpieczanie dużych obszarów leśnych przy pomocy wideorejestratorów do kontroli wjazdu i wyjazdu, aby można było ustalić, kto był w pobliżu miejsca, w którym wybuchł pożar – powiedział Heraszczenko.

Jak zaznaczył, konieczne jest odnawianie pasów przeciwpożarowych w lasach w celu zapobiegnięcia rozprzestrzenianiu się ognia pomiędzy poszczególnymi kwartałami. – Tym wszystkim na Ukrainie powinna się zająć państwowa służba leśna, a w strefie wykluczenia – administracja strefy wykluczenia – powiedział.

Ale… szkoda, że w przekazie zabrakło potwierdzenia słów już byłej pełniącej obowiązki szefowej Państwowej Agencji Ukrainy ds. Zarządzania Strefą Wykluczenia Kateryny Pawłowej, która obwiniła swoich poprzedników o co najmniej pięcioletnie opóźnienia w tej kwestii. Pawłowej już nie ma w Agencji, ale to, że pasy przeciwpożarowe, które powinny być regularnie odnawiane, w Zonie przypominają raczej młode lasy, jest faktem.

P.S. Oczywiście dziękujemy wszystkim ratownikom za ich ofiarną walkę z ogniem w Zonie. Szkoda tylko , że nie ma ona zbyt dużego przełożenia na działania władz wyższego szczebla.

(DSNS / CC BY 4.0)

“W ciągu ostatnich pięciu lat nie podjęto wystarczających środków, aby zapobiec takim pożarom”