Licznik Geigera

Wiaczesław Griszyn: kolejne pokolenia muszą nie tylko pamiętać o tragicznych wydarzeniach, ale także docenić to, co zrobili likwidatorzy w Czarnobylu

Fot. souzchernobyl.su

– Niewątpliwie motywem przewodnim wszystkich naszych spotkań, które będą się odbywać nie tylko w salach wykładowych, jak konferencje i okrągły stół, będzie mowa o możliwości zwiększenia wsparcia, pomocy, szczególnie inwalidom z Czarnobyla – tak o rosyjskich obchodach 35. rocznicy awarii w elektrowni jądrowej w Czarnobylu mówi w specjalnej rozmowie dla CZARNOBYLive Wiaczesław Griszyn, likwidator i prezydent Związku „Czarnobyl” Rosji. Jak zaznacza, ważna jest także edukacja młodego pokolenia: „Dziś na pierwszym planie uważamy za konieczne, aby nasze siły przeznaczyć na spotkania z młodymi ludźmi. Musimy możliwie jak najwięcej opowiedzieć im nie tylko o tragedii, ale także o tym, jak do nich nie dopuścić”.

Jacek Domaradzki: Wiaczesławie Leonidowiczu, obchodzimy 35. rocznicę awarii w elektrowni jądrowej w Czarnobylu. Jak Związek „Czarnobyl” Rosji planuje uhonorować bohaterów, likwidatorów, ofiary czarnobylskiej katastrofy?

Wiaczesław Griszyn: Przede wszystkim przed rozpoczęciem tak ważnych wydarzeń odbyliśmy szereg spotkań, w tym w Dumie Państwowej, gdzie poruszyliśmy kwestię przesunięcia z 26 kwietnia Dnia Uczestników Likwidacji Następstw Katastrof, ponieważ uważamy, że popełniono błąd przez połączenie tych dwóch dni: dnia pamieci o ofiarach tradycyjnych wypadków i katastrof oraz w szczególności katastrofy w Czarnobylu. Ma pan rację, mówiąc, że dzień obchodów powinien być niezależny, bo zawieramy w nim przede wszystkim ten heroizm, odwagę i profesjonalizm likwidatorów, co pozwoliło znacznie ograniczyć i zapobiec szkodliwym skutkom promieniowania, a w końcu udało im się nawet przywrócić zdolność roboczą trzech autonomicznych bloków energetycznych. To jest wielkie zwycięstwo pomimo niektórych, powiedzmy, krytycznych uwag poszczególnych krajów, dotyczących zaangażowania ogromnych zasobów, zarówno ludzkich, jak i materialnych. Dlatego więc niewątpliwie motywem przewodnim wszystkich naszych spotkań, które będą się odbywać nie tylko w salach wykładowych, jak konferencje i okrągły stół, będzie mowa o możliwości zwiększenia wsparcia, pomocy, szczególnie inwalidom z Czarnobyla. Oczywiście wszystkie wydarzenia będą koncentrować się przy pomnikach i memoriałach, których w Federacji Rosyjskiej są już tysiące. One nadal powstają i nazywane są nie tylko pomniki ku czci bohaterów, likwidatorów, ale także aleje, parki i skwery. To nas bardzo cieszy, ponieważ to wszystko pozostaje dla następnego pokolenia lekcjami odwagi. Młodzież także tradycyjne w tym dniu stara się usłyszeć od bohaterów Czarnobyla te słowa, których ona czasami nie słyszy w środkach masowego przekazu. Opowiadając o swoim udziale w likwidacji czarnobylcy, członkowie organizacji mówią o tym, co robi się dla chorych ludzi, dla osób mieszkających na obszarach skażonych. To oczywiście jest bardzo ważne dla kolejnych pokoleń, ponieważ muszą one nie tylko pamiętać o tragicznych wydarzeniach, ale także docenić to, co zrobili likwidatorzy w Czarnobylu. Z pewnością tak będzie i już rozpoczęły się transmisje telewizyjne, spotkania z bliskimi ludźmi i spotkania z rodzinami. W Moskwie też są rodziny, które wyjechały z Prypeci i osady w 30-kilometrowej strefie. Oczywiście jest to również bardzo potrzebne młodemu pokoleniu, społeczeństwu, aby nie wyparło w warunkach dzisiejszego trudnego życia w naszym kraju i w innych krajach i nie zapomniało o tych bohaterach, którzy byli gotowi. Aby następne pokolenie w przypadku sytuacji nadzwyczajnej przyszło z pomocą swojemu i innym krajom.

Przede wszystkim przed rozpoczęciem tak ważnych wydarzeń odbyliśmy szereg spotkań, w tym w Dumie Państwowej, gdzie poruszyliśmy kwestię przesunięcia z 26 kwietnia Dnia Uczestników Likwidacji Następstw Katastrof, ponieważ uważamy, że popełniono błąd przez połączenie tych dwóch dni: dnia pamieci o ofiarach tradycyjnych wypadków i katastrof oraz w szczególności katastrofy w Czarnobylu.

Tomasz Róg: Wiaczesławie Leonidowiczu, a gdybyśmy mogli na krótko wrócić do 1986 roku. Jakie wydarzenie zapamiętał pan najbardziej i dlaczego?

Macie na myśli w czarnobylskiej strefie?

Tomasz Róg: Tak.

W strefie czarnobylskiej – przypomnę widzom – byłem dwa razy. I dwa razy było to związane z moją służbą w obronie cywilnej kraju, kiedy kierowałem Centralnym Muzeum Obrony Cywilnej, gdzie dosłownie w pierwszym roku zaczął się zbiór informacji o tym, co się wydarzyło w Czarnobylu, jak działały siły obrony cywilnej podczas ewakuacji ludności, jak działali lekarze podczas udzielania pomocy medycznej, jak działał szósty szpital kliniczny podczas leczenia pacjentów z ostrą chorobą popromienną, którzy przylecieli samolotem w ciężkim, krytycznym stanie. O tym dosłownie wszystkim co wydarzyło się w kraju, jeszcze w Związku Radzieckim. Na tym polegała moja podróż do czarnobylskiej strefy, gdzie spotykałem się z ludźmi pracującymi w trudnych warunkach, dla których nawet nie sama praca fizyczna była bardzo stresująca, jak sama sytuacja psychologiczna. Ludzie rozumieli, przez co tracą siły, ponieważ nie chodziło tylko o zmęczenie fizyczne. Chodziło o to, że był niewidzialny wróg, a ponieważ go nie widać, oznacza to, że bardzo trudno jest go pokonać. Oczywiście, wielu likwidatorów, którzy przybyli na pomoc w tych trudnych miesiącach i latach, w rzeczywistości było prostymi ludźmi ze wsi i mało kto, nawet przechodząc służbę wojskową w siłach zbrojnych, miał okazję zetknąć się z tym czynnikiem promieniowania. To wszystko było w teorii, a teraz to praktyka. Oczywiście to powodowało bardzo trudną sytuację podczas rozmowy z tymi ludźmi. Wśród nich w strefie spotkałem i takich, którzy opowiadali o tych bardzo trudnych przypadkach, eksperymentach, pracach w celu wyeliminowania niebezpieczeństwa. Zarówno we wnętrzu zniszczonego reaktora, który był już przykryty sarkofagiem, jak i przy niszczeniu ogromnych hektarów Zrudziałego Lasu, który wypromieniowywał szkodliwe promieniowanie i wiele, wiele innych. Zbierałem materiał na podstawie konkretnych wspomnień, zdjęć ludzi, którzy już wtedy zostali nagrodzeni dyplomami i listami pochwalnymi, i podziękowaniami od kolektywów pracowniczych. Ponieważ cały kraj pracował dla Czarnobyla, to oczywiście ta sytuacja była podobna do tego, co widzieliśmy w filmach o Wielkiej Wojnie Ojczyźnianej, kiedy nie tylko w walce ludzie wykazywali się odwagą i heroizmem, ale także na tyłach przygotowywali niezbędne ładunki i amunicję do zniszczenia nazistów. Przypominało to bardziej jakby front roboczy, a nie front, na którym wróg niszczył ich bronią palną. Wszystko to, z jednej strony, nie było znane, a z drugiej strony, zrozumiałem, że zbierając te informacje konieczne jest ich prawidłowe przedstawienie w muzeum. Aby ludzie przychodzący do muzeum zobaczyli, co dzieje się w strefie. Jeszcze raz przypomnę, to więcej niż 4 lata, czyli poprzez ekspozycję muzealną, która powstała dokładnie jesienią 1987 roku, w ciągu trzech lat przeszły dziesiątki tysięcy ludzi i każdy z nich z pewnością powinien rozumieć i w końcu zrozumiał co działo się i co zrobili likwidatorzy.

Jacek Domaradzki: Wiaczesławie Leonidowiczu, à propos masowej informacji, à propos filmu. W Moskwie, w Federacji Rosyjskiej odbyła się premiera filmu „Czarnobyl” Daniła Kozłowskiego. Sądzimy, że Pan już widział ten film. My w Polsce niestety jeszcze nie. Czy możemy poprosić o pańską opinię na temat tego filmu? Czy obraz nie jest denerwujący i nudny do oglądania? A może budzi emocje i często wywołuje gęsią skórkę?

Tak, można go oglądać nie tylko w Moskwie. Mogę wam powiedzieć, że wielkie wsparcie w tworzeniu tego filmu zapewniła państwowa korporacja Rosatom, która udostępniła miejsca na terenie Kurskiej Elektrowni Atomowej, gdzie nadal działają bloki RBMK-1000, a także takie sterownie jak ta, w której przeprowadzano test w czarnobylskiej elektrowni i zdarzył się ten incydent. Muszę powiedzieć, że różni się to od tego, co zrobili w HBO przy użyciu grafiki komputerowej, tak to rozumiem. Nawiasem mówiąc, w wywiadach podczas kręcenia filmu Daniła wielokrotnie mówił o tym, że odchodzą od grafiki komputerowej, to znaczy, nie wykorzystują emocji tej części społeczeństwa. Nie wykorzystujągrafiki komputerowej, która jest zrozumiała dla młodych ludzi. W pewnym stopniu tamten film ranił uczucia starszego pokolenia. Nie koncentrował się na nas likwidatorach z kraju, z którego pochodzimy i skąd nasze wychowanie, nasza niezłomność ducha i profesjonalizm. To pozwoliło nam zrobić to, co prawdopodobnie było nie do wykonania. A nawiasem mówiąc, zostało to potwierdzone w Japonii w Fukushimie, gdzie nie wykonano masowej likwidacji skutków awarii. Muszę powiedzieć, że do dziś, mimo że minęło ponad dziesięć lat, mieszkańcy Japonii, w szczególności Fukushimy, krytykują lokalne władze i profesjonalistów za działania podczas i po awarii. W tamtym czasie, nawet nie myśleliśmy o niebezpieczeństwie, ale wiedzieliśmy, że naszym zadaniem jest uratowanie terytorium, a nawet uratowanie elektrowni. Oczywiście, gdy powstał Związek „Czarnobyl” ZSRR, a potem wszędzie, na Ukrainie, Białorusi, w Rosji czarnobylcy walczyli o wykonanie odpowiednich pracy zabezpieczenia na obiektach RBMK-1000. Zahamowanie rozwoju przemysłu jądrowego ZSRR umożliwiło zabezpieczenie tego wszystkiego. Obecnie branża energetyczna w Rosji jest dostatecznie bezpieczna, mimo że jednym z zadań tego pięcioodcinkowego serialu HBO było pokazanie, że radzieckie lub rosyjskie reaktory nie są zbyt niezawodne. Tego nie ma w filmie Kozłowskiego. Jest w nim dramat, dramat o miłości rodzinnej młodych ludzi. Dramat, który rozgrywa się w tych zasadniczo nadzwyczajnej sytuacji i oczywiście dotyka historycznych wątków czarnobylskiej tragedii. Byłem świadkiem, jak w sali kinowej oprócz likwidatorów już w słusznym wieku byli studenci, w tym i z Ministerstwa ds. Sytuacji Nadzwyczajnych Rosji. Studenci, młodzi ludzie i dziewczyny – wszyscy ocierali łzy z twarzy. To było wzruszające. Mogę powiedzieć, że rozmawiałem z profesjonalistami, którzy ze względu na swój zawód i wiedzę do dziś pracują w dziedzinie energetyki jądrowej. Niektóre rzeczy im się nie spodobały, na przykład ptaki spadające z nieba, przypuszczalnie od promieniowania, i szereg innych wątków. Ale generalnie film zdecydowanie był potrzebny, wpisał się dzięki temu w 35-lecie z powodu pandemii. Premiera była odkładana, przygotowywano go nie na 35-tą rocznicę, w rzeczywistości był zaplanowany na 34. rocznicę. Społeczeństwo skupia się dzisiaj na takiej, powiedziałbym, twardej konfrontacji zarówno wewnątrz wielu krajów, jak również, jak widzicie, relacje zewnętrzne są bardzo trudne i skomplikowane. Przypominanie o tych wzruszających dniach, minutach, rodzinnej miłości, to emanuje dobrym ciepłem z przeszłości. Przypomina widzowi, że nie wszystko w życiu było i może być złe. Cofnijmy się i zobaczmy co, nawet w poważnych, nadzwyczajnych sytuacjach przetrwa i powinno być zachowane na wieki wieków. To miłość.

Obecnie branża energetyczna w Rosji jest dostatecznie bezpieczna, mimo że jednym z zadań tego pięcioodcinkowego serialu HBO było pokazanie, że radzieckie lub rosyjskie reaktory nie są zbyt niezawodne. Tego nie ma w filmie Kozłowskiego. Jest w nim dramat, dramat o miłości rodzinnej młodych ludzi.

Tomasz Róg: Wiaczesławie Leonidowiczu, a co można życzyć Panu i wszystkim likwidatorom?

Przede wszystkim – oczywiście nie brzmi to dla nas banalnie – dobrego zdrowia, zwłaszcza po przedłużającej się pandemii, która wpłynęła nie tylko na zdrowie, ale także na życie. Straciliśmy wielu naszych bliskich przyjaciół, nawet takich, którzy generalnie byli znacznie młodsi od nas i nie poradzili sobie z sytuacją, która wystąpiła w pandemii. Zdrowia, dalszej pracy nad edukacją młodych ludzi, opowiadając nie tylko o tragizmie tego, co wydarzyło się w Czarnobylu, ale także o zrozumieniu istoty życia na przyszłość. Ponieważ ludzie, którzy przeszli przez Czarnobyl i pozostali przy życiu, nadal są zdolni do dobrych uczynków i dobre stosunki zarówno w rodzinie, jak i w społeczeństwie. To jest bardzo ważne. Dlatego też, jeśli naszym pierwszym zadaniem podczas tworzenia czarnobylskiej organizacji była ochrona praw i interesów likwidatorów, to dziś zadanie to nie jest zapominane, ale przechodzi na drugi plan. Dziś na pierwszym planie uważamy za konieczne, aby nasze siły przeznaczyć na spotkania z młodymi ludźmi. Musimy możliwie jak najwięcej opowiedzieć im nie tylko o tragedii, ale także o tym, jak do nich nie dopuścić. Chodzi nie tylko o awarie na taką skalę, ale i o eksploatację potencjalnie niebezpiecznych obiektów na całym świecie. Pokój jest bardzo kruchy i my, jak nikt inny, to rozumiemy, dlatego jesteśmy gotowi pomóc wszystkim siłom miłującym pokój, aby nie dochodziło do konfrontacji i – nie daj Bóg – poważnych konfliktów prowadzących do starć zbrojnych.

Jacek Domaradzki: Wiaczesławie Leonidowiczu, my również przyłączamy się do tych życzeń dla wszystkich, dla Pana i dla wszystkich likwidatorów, dla Związku „Czarnobyl” Rosji.

Dziękuję bardzo i mam nadzieję, że będziemy się spotykać jeszcze wiele razy i nie tylko w rocznicę, ale może i w związku z innymi wydarzeniami, które interesują zarówno Wasz kraj, jak i Waszych widzów.


Wywiad został wyemitowany w specjalnym odcinku programu CZARNOBYLive w niedzielę, 25 kwietnia 2021 r.