Dziesięć lat po awarii w elektrowni jądrowej w Czarnobylu strefę wykluczenia odwiedził Jarosław Kamieński. Polski dokumentalista pracował wtedy wraz z międzynarodową ekipą filmowców nad filmem pt. „Dzwony Czarnobyla. 10 lat później”. Oto zdjęcia, które powstały w trakcie prac nad tym dokumentem.
– Gdy kręciliśmy film „Dzwony Czarnobyla. 10 lat później”, to mieliśmy ze sobą licznik Geigera, który dostaliśmy od Bundeswehry. Tego urządzenia nie dało się zepsuć czy rozebrać. Jest takie słynne zdjęcie budynku w Prypeci, na dachu którego jest napis „Sława KPZR”. Gdy kręciliśmy film, część z tych liter leżała już na ziemi. Ja niosłem licznik, a moja ekipa poszła przodem. Po drodze zaszedłem jeszcze do pewnego sklepu, gdzie zobaczyłem białe fortepiany marki Calisia. Gdy wyszedłem, zobaczyłem, że członkowie ekipy siadają na tych literach i zapalają papierosy. Podszedłem do nich z licznikiem, a on wskazywał blisko cztery rentgeny. Wystarczyło więc, że byśmy tam zostali i dopalili te papierosy, a moglibyśmy już dziś nie rozmawiać. Oczywiście obecnie tam radiacja jest taka, że można jakoś przed jej skutkami się chronić, ale nie do końca. Miałem ten licznik i wiedziałem, jaką dawkę dostałem – opowiadał Jarosław Kamieński w rozmowie z Licznikiem Geigera. Cały wywiad można przeczytać tutaj.