Stalkerzy, złomiarze, a może prawdopodobne podpalenia w Zonie mają kontekst polityczny i korupcyjny? Oto artykuł, którego autorem jest Ilja Krotenko, ukraiński aktywista pozarządowy i stalker.
Odpowiedzi na postawione pytanie musi udzielić policja rejonu kijowskiego. Ona już ogłosiła o zatrzymaniu dwóch miejscowych mieszkańców, jacy przyczynili się do wybuchu pożarów sąsiadujących z Zoną wioskach, które potem rozprzestrzeniły się na terytorium rezerwatu.
Jednak kwestia pożaru, który wybuchł w centrum strefy czarnobylskiej w pobliżu wsi Czystogołówka w środę, 8 kwietnia, i objął setki kilometrów kwadratowych (zdjęcie nr 1), pozostaje otwarta. W wyniku pożaru w piątek 10 kwietnia prawie spłonęło miasto Czarnobyl, a 13 kwietnia spalił się tzw. „Zrudziały las”, a ogień zbliżył się do opuszczonego miasta Prypeć i Czarnobylskiej Elektrowni Atomowej.
Jako pierwsi o nowym pożarze poinformowali stalkerzy w swoich publikacjach w serwisach społecznościowych. Gęsty dym z kierunku wsi Czystogołówka był wyraźnie widoczny z dachów domów w Prypeci (zdjęcie nr 2).
Wersja, w której to stalkerzy są winni, jest obecnie aktywnie promowana w mediach przez dyrektora jednego z biur podróży, które organizuje wycieczki do strefy wykluczenia. Nie ma jednak silnych dowodów na poparcie tej wersji. W przeważającej części stalkerska wspólnota składa się z młodych osób, które kochają i doceniają przyrodę czarnobylskiego rezerwatu. Nawyk spalania trawy czy śmieci, a nawet myślenie o podpaleniu są dla nas obce i nie do przyjęcia. Ponadto istnieją obiektywne powody, aby sądzić, że miejsc, w których wybuchł pożar, było więcej niż jedno, co poddaje w wątpliwość wersję zaprószenia ognia, którą można by przypisać stalkerom.
Tego samego dnia inna grupa stalkerów znalazła improwizowane pochodnie ze świeżymi śladami smolistej substancji w lesie (zdjęcie nr 3). Można wykorzystać do zorganizowanego podpalenia. Zdjęcie dostałem od członków tej grupy na moją prośbę.
Poza tym warto zwrócić uwagę na rozprzestrzenianie się ognia, które wydaje się dziwne i nienaturalne. Poniżej dwa zrzuty ekranu ze specjalnej mapy przeciwpożarowej NASA, które wykonałem w ciągu czterech godzin w nocy z 8 na 9 kwietnia (zdjęcie nr 4).
Kolorem niebieskim zaznaczyłem przybliżoną lokalizację, w której znaleziono pochodnie. Później wybuchł tam pożar. Pomarańczowe i czerwone kwadraty to oryginalne znaki obserwowanego pożaru, zgodnie z danymi satelitarnymi. Według archiwum pogodowego tego wieczoru w rejonie Czarnobyla wiał lekki wiatr z północnego wschodu. Należy jednak zauważyć, że ogień rozprzestrzenił się gwałtownie w nietypowym dla takiego wiatru południowo-wschodnim kierunku. Takie rozprzestrzenianie nie wygląda naturalnie i może być wynikiem celowego podpalenia.
Teraz kilka przemyśleń na temat tego, komu to to może być na rękę. Jesienią ubiegłego roku zaczęła się epopeja związana z mianowaniem nowego kierownictwa strefy wykluczenia, kiedy to 12 października Gabinet Ministrów Ukrainy zwolnił Witalija Petruka ze stanowiska szefa Państwowej Agencji Ukrainy ds. Zarządzania Strefą Wykluczenia.
Nie jest sekretem, że w projekty infrastrukturalne w Czarnobylskiej Strefie Wykluczenia inwestowane są setki milionów hrywien. Ponadto wielkie kwoty przynosi turystyka, na którą popyt rośnie z każdym rokiem. Już wcześniej pisałem o korupcyjnych schematach w tej sprawie. To dlatego wokół stanowiska nowej głowy Agencji rozwinęła się poważna konkurencja pomiędzy różnymi grupami wpływów. W chwili, gdy pisałem ten tekst, stało się wiadome, że rząd na nowego kierownika mianował Sergieja Wasiljewicza Kałasznika, który był pełniącym obowiązki dyrektora generalnego specjalnego przedsiębiorstwa państwowego Czarnobylska Elektrownia Atomowa. Dlatego całkiem możliwe jest przypuszczenie, że podpalenie może wiązać się ze zmianą przywództwa w Agencji.
Kolejną wersją, której nie warto odrzucać, może być celowe podpalenie w celu ukrycia skutków nielegalnego wyrębu lasu w leśnictwie korogodzkim. Trwają dyskusje o nielegalnym wyrębie bukowego lasu w pobliżu miejsca wybuchu pożaru. Dziennikarze i aktywiście wielokrotnie rejestrowali przypadki wywozu drewna z rezerwatu, więc całkiem możliwe, że ktoś postanowił w ten sposób uniknąć potencjalnej odpowiedzialności, która zagrażałaby przyszłej zmianie przywództwa.
Bardzo realnie wygląda również wersja z wpływami zewnętrznymi, czyli dywersją. Skala wyrządzonych szkód będzie jeszcze sumowana, ale już teraz mówi się o dziesiątkach milionów hrywien, nie wspominając już o niestabilności społecznej, którą zawsze wywołują wiadomości o pożarze w Czarnobylu.
Jeśli jednak wszyscy wrócą do wersji o przypadkowym zaprószeniu ognia, to oprócz stalkerów potencjalnymi podpalaczami są tak zwani „metaliści”, którzy ciągle zbierają złom w strefie wykluczenia. Jakiś lokalny mieszkaniec mógł łatwo spalić znaleziony lub ukradziony kabel. Także na stacji kolejowej w Janowie znajduje się baza robotnicza, w której wielokrotnie obserwowano także działalność półlegalnych „metalistów”. Ponadto kłusownicy lub zbieracze rogów mogli rozpalić ogień, dla których dostęp do rezerwatu nie jest problemem i to pomimo ochrony i kwarantanny. Nawet wyrzucenie papierosa przez okno samochodu, w przypadku przedłużającej się suszy, może spowodować pożar.
Jak więc widzimy wersji w tej sytuacji jest znacznie więcej, a właściwe organy powinny ustalić prawdę, a nie tylko ogólnie i bez uzasadnienie obwiniać jakąkolwiek konkretną grupę ludzi. Tymczasem społeczeństwo domaga się od władz podjęcia poważnych kroków w celu zbadania przyczyn i konsekwencji pożarów.