Licznik Geigera

„Próg”

Fragment strony tygodnika "Przekrój" z 16 kwietnia 1989 r. / Fot. Przekrój
Fragment strony tygodnika "Przekrój" z 16 kwietnia 1989 r. / Fot. Przekrój

„Przez ukraińskie stepy idzie dziadek z wnuczkiem. – Dziadziusiu, co to za kurhan? – zapytał wnuczek. – Wiesz, wnuczku, to zna, że kiedyś był tu Kijów – odpowiedział dziadek i pogłaskał wnuczka po główce. Po jakimś czasie napotkali drugi kurhan. – A ten? – zapytał wnuczek. – A tutaj był kiedyś Czarnobyl – powiedział dziadek i pogłaskał wnuczka po drugiej główce” – tak rozpoczyna się recenzja filmu „Próg”, jaki w 1989 r. na łamach tygodnika „Przekrój” zamieściła Jolanta Barylanka. To pierwsza publikacja o Czarnobylu w tym tygodniku.

Pomińmy jednak estetykę żartu użytego przez autorkę tekstu i skupmy się na filmie. „Próg” jest jedną z pierwszych, ważnych produkcji, jakie powstały po katastrofie. Opisuje on stan psychiczny i emocje mieszkańców Prypeci, którzy nie umieli poradzić sobie z traumą, jaka ich spotkała po awarii reaktora.

Autorami scenariusza byli młodzi pisarze i kompozytorzy z byłego twórczego zrzeszenia „Prometeusz”, działającego w mieście Prypeć. Jedną z kluczowych postaci współpracujących przy produkcji filmu była Lubow Sirota – poetka, pisarka, pracownica Pałacu Kultury „Energetyk” oraz matka Aleksandra Siroty, szefa organizacji Pripyat.com.

Pozwólcie więc, że w kilku zdaniach opowiem o filmie „Próg”, cytując fragmenty artykułu legendarnego tygodnika „Przekrój” z 16 kwietnia 1989 r. Na marginesie, czy ktoś jeszcze wierzy w to, że „Przekrój” znów pojawi się w kioskach?

„Prypeć! Anonimowe miasto-skazaniec. Kiedy budowano elektrownię w odległości 18 km od trzynastotysięcznego starego Czarnobyla, Prypeć była zaledwie w powijakach. W chwili wybuchu w tym piętnastoletnim mieście energetyków atomistów mieszkało już pięćdziesiąt tysięcy młodych ludzi (średnia wieku – 26 lat). Ale moskiewska »Prawda« pisząc o ewakuacji mieszańców Prypeci po wybuchu, obniżyła ich liczbę o połowę. W końcu takie szczegół nie są ważne. Nic się nie stało. »U nas radiacji nie ma i nie będzie. Chorych nie ma i nie będzie« – odpowiadali oficjalnie urzędnicy, ślepo ufający w panującą dotąd psychozę pokornych. I administracyjny moloch rozprawiał się nad tymi, co myśleli inaczej.

Ale wstrząs w Czarnobylu uformował już nowe społeczeństwo, nowe charaktery. Naród wyszedł z tej tragedii mądrzejszy o własne poczucie godności i bezkompromisowość w dochodzeniu do prawdy” – pisała dziennikarka „Przekroju”.

– Przez wiele lat nauczyliśmy się (…) tak przyjmować kłamstwo za czystą monetę, że niemal weszło to nam w krew. Dziękuję losowi za to, że spotkałem się z ludźmi, którzy przeszedłszy przez ból Czarnobyla, już nie mogą istnieć w kłamstwie. Dziękuję losowi za to, że autorami scenariusza byli ludzie nieobojętni, prawdziwi, ludzie, którzy chcą zmian w naszym społeczeństwie na lepsze i ich pozycja – to pozycja przebudowy – mówił Rollan Siergiejenko, reżyser.

Jak czytamy na łamach „Przekroju”, „Siergiejenko pomaga widzowi przeżywać z bohaterami »ich biedę, chociaż nie ich winę«. Jego film po raz pierwszy w tak krótkim czasie stał się autentycznym, żywym oskarżeniem, wypowiedzianym przez poszkodowanych. Dzięki filmowi widz staje się świadkiem duchowej, psychologicznej i artystycznej analiz i oceny awarii przez mieszkańców Prypeci i bezpośrednich uczestników wydarzeń”.

Barylanka zaznacza, że „film stawia bardzo dużo pytań. Nie są to jednak pytania retoryczne, ponieważ na większość z nich twórcy filmu dają odpowiedź. Nie ma też spraw drugorzędnych. Wszystko, co się dzieje na ekranie, jest bardzo ważne i bardzo sugestywne”.

Użyte w filmie amatorskie kadry, które zostały nakręcone w Prypeci tuż po awarii, są jej zdaniem „oczywistmi dowodami oskarżenia” przeciwko tym, którzy starali się pomniejszyć rozmiary tragedii i zapewniali społeczeństwo, że otoczono ludzi należytą opieką. W recencji czytamy, że „jest to film dla ludzi o silnych nerwach”.

Jolanta Barylanka podkreśla, że „już sama nazwa »Próg« ocenia system radzieckich instytucji, który okazał się nieprzygotowany, by właściwie zareagować na cierpienia, jakie przniosła ze sobą czarnobylska tragedia”.

Czytamy również, że „tytuł filmu kryje w sobie kilka znaczeń. Wśród radiologów jest taki termin – »progowa doza promieniowania«. Oburzenie społeczeństwa oszukańczą terminologią, tymczasowych »strażników« jest uzasadnione, ponieważ cierpienie i zaufanie ludzi nie są przecież bezgraniczne. One też mają swój próg. I »krytyczna masa wybucha nieuniknionym społecznym protestem«. Drugie rozumienie »Progu« proponuje w filmie jeden z bohaterów. To próg między starym zastygłym okresem zastoju a nowym sposobem myślenia w duchu Gorbaczowowskiej pierestrojki. Ten, kto nie rozumie nowych czasów lub nie chce rozumieć, pozostanie za progiem”.

Zachęcam do obejrzenia filmu „Próg”. Materiał wyłącznie z oryginalną ścieżką dźwiękową, bez tłumaczenia na język polski.