Licznik Geigera

Skromny i przyzwoity – wspomnienie Leonida Tielatnikowa

Leonid Tielatnikow z synami, jesień 1986 r. Fot. National Museum Chornobyl

25 stycznia 2021 r. swoje 70. urodziny obchodziłby Leonid Piotrowicz Tielatnikow – bodajże najsłynniejszy strażak na świecie, szef zakładowej straży pożarnej w elektrowni jądrowej w Czarnobylu i dowódca akcji gaszenia pożaru w nocy 26 kwietnia 1986 r.

Materiał powstał we współpracy z Muzeum Narodowym „Czarnobyl” w Kijowie

„(…) Od godz. 23.30 do momentu, kiedy to się stało, przebywałem w gabinecie nr 29 na siódmym piętrze budynku administracyjnego nr 2. O godz. 1.25-1.27 usłyszałem dudnienie i poczułem silne wibracje budynku. Automatycznie wyjrzałem przez okno i zobaczyłem snopy iskier, które latają w różnych kierunkach. Pierwsze wrażenie to kawałki stopionego metalu lub jakieś duże i małe kawałki płonącej szmatki.

Od razu zacząłem patrzeć na duży „kawałek”, który spadł na górną część dachu, gdzie znajduje się podstawa komina wentylacyjnego drugiej części elektrowni. Kawałek spadł i na blok nr 3 – w miejsce, gdzie znajduje się zbiornik awaryjny.  Jeszcze jeden kawałek spadł na dach bloku układów pomocniczych oddziału reaktorowego. Po upadku kawałki nadal płonęły. Na bloku układów pomocniczych kawałek nie rozpalił się, ale wciąż płonął jednolitym płomieniem.

Na górze, gdzie znajduje się podstawa komina wentylacyjnego, płomień zaczął się nasilać. Spalanie trwało 20-30 minut, może więcej. Nie umiem powiedzieć dokładnie (…)” – tak pierwsze chwile po awarii opisywał świadek feralnych wydarzeń inżynier Aleksandr Pietrowicz Czumakow.

Teraz możemy tylko się domyślać, jak potoczyłyby się dalej wydarzenia w elektrowni jądrowej w Czarnobylu, gdyby pracownicy elektrowni i strażacy nie ugasili pożarów na terenie zakładu i dachach budynków.  A jako pierwsi z pomocą personelowi operacyjnemu elektrowni przybyli strażacy z zakładowej straży pożarnej i miasta energetyków – Prypeci na czele z porucznikami służby wewnętrznej Władimirem Pawłowiczem Prawikiem i Wiktorem Nikołajewiczem Kibenokiem.

W chwili awarii szef zmilitaryzowanej jednostki straży pożarnej nr 2 major Leonid Pietrowicz Tielatnikow przebywał na urlopie, ale na miejsce zdarzenia przybył już o godz. 1.46. W archiwum kijowskiego muzeum znajduje się jego raport, w którym szczegółowo wymienił wszystkie pomieszczenia i miejsca elektrowni, w których przebywał feralnej nocy. Był też na dachu bloku reaktorowego nr 3 (znak 71,5).

Z 69 strażaków, którzy brali udział w gaszeniu pożaru w noc awarii, 54 otrzymało wysokie dawki promieniowania – sześcioro zmarło. To porucznicy Władimir Prawik i Wiktor Kibenok, starsi sierżanci Wasilij Ignatienko i Nikołaj Titienok, sierżanci Nikołaj Waszczuk i Władimir Tiszura. Major Leonid Tielatnikow, którzy otrzymał ogromną dawkę 450 rentgenów, cudem przeżył.

25 stycznia 2021 r. bohater ZSRR Leonid Tielatnikow skończyłby 70 lat. Niestety w grudniu 2004 r. zmarł na skutek choroby nowotworowej. Miał wtedy zaledwie 53 lata.

„Prawie nikt nie zauważył śmierci tego człowieka” – pisał na jednej ze stron internetowych dziennikarz Giennadij Griszyn. W tym czasie Ukraina przeżywała dramatyczny moment w swojej historii – wybory prezydenta i pomarańczową rewolucję.

„ (…) Całe życie Leonida Tielatnikowa po wypadku w Czarnobylu toczyło się na oczach społeczeństwa. Codziennie analizowano jego biografię do awarii. Dokładnie badano każdą sekundę jego działań w nocy z 25 na 26 kwietnia. Przeżył, ale kto dokładnie wie, co działo się w jego duszy, jak żył przez te wszystkie lata po wypadku? »Zjadał« go rak. Nowotwór stopniowo niszczył organizm likwidatora Tielatnikowa od środka. Jedna z odmian brodawczaka, będącego konsekwencją ostrej choroby popromiennej, zniszczyła mu twarz. Przeszkadzały mu obrzęki, zaczerwienienia i szwy…

Otrzymał wiele nagród, ale czy prosił o nie? Czy były one mu bardziej potrzebne niż leki? Czy potrzebował stopnia generała lub odpowiedniego stanowiska?

Chciał spokoju, a był ciągany na wiece, sadzany w prezydiach, starano się zrobić z niego »wesołego generała«. A on się opierał, ponieważ nie był przyzwyczajony do bycia na widoku. Zwykł pracować cicho. Nie lubił wielkich słów, fałszywych uśmiechów i uścisków.

Miał dość zwracaniem uwagi na jego osobę i ostatecznie „zamknął się” dla prasy: przestał udzielać wywiadów, pojawiać się na pokazowych wydarzeniach, mówić ciągle to samo.

Leonid Tielatnikow umierał ciężko. Do ostatniego dnia swojego życia dźwigał brzemię sławy, czuł krzywe spojrzenia, niedomówienia i nieme wyrzuty w oczach wdów. Jego podwładni zginęli, on przeżył. Ale czy to jego wina?…

Otrzymał stopień generała, ale rzadko nosił mundur. Został Bohaterem ZSRR, ale praktycznie nie nosił »Złotej Gwiazdy« (…)” – czytamy w artykule Griszyna.

„Przed pracą w Prypeci nie znałem Leonida Piotrowicza” – mówił emerytowany pułkownik służby wewnętrznej, szef jednostki pożarniczej nr 6 w Prypeci Aleksandr Iwanowicz Jefimenko. „Poznaliśmy się już po mojej nominacji na to stanowisko. Wtedy byłem porucznikiem, a on już majorem. W tym samym czasie Tielatnikow pracował już w komendzie straży pożarnej dla obwodu kijowskiego. Następnie pułkownik Wiktor Wasiljewicz Tryputin mianował go szefem straży pożarnej w elektrowni jądrowej.

Leonid Piotrowicz, niech nie grzeszą przeciwko niemu, był bardzo dobrym człowiekiem. Był kompetentnym specjalistą, dobrze znał swoją pracę. Przy nim można było się wiele nauczyć… Leonida Piotrowicza spotkałem także po przyznaniu mu tytułu Bohatera Związku Radzieckiego. I powiem, że sława go nie zepsuła. Pozostał tym samym skromnym i przyzwoitym człowiekiem, jak wcześniej” – zaznaczył Jefimenko.

Skromna i przyzwoita, a także szczera, dobrze wychowana i przyjazna osoba. Taką właśnie pozostaje Leonid Piotrowicz Tielatnikow we wspomnieniach pracowników muzeum, którzy mieli okazję z nim współpracować. Wieczna pamięć!

Materiał powstał we współpracy z Muzeum Narodowym „Czarnobyl” w Kijowie. Zapraszamy na strony internetowe muzeum chornobylmuseum.kiev.ua oraz jego profil na Facebooku.