Licznik Geigera

Wtorkowe wieczory z rzecznikiem prasowym rządu Jerzym Urbanem

Fot. Jacek Domaradzki

Wróćmy do lat 80. ubiegłego wieku. 17 sierpnia 1981 roku generał Wojciech Jaruzelski mianował cenionego dziennikarza i publicystę „Polityki” – redaktora Jerzego Urbana rzecznikiem prasowym rządu. Wiosną 1982 roku wznowiono normalne nadawanie programów telewizyjnych. To wtedy rozpoczęły się słynne, początkowo nieregularne, później cotygodniowe „pojedynki”.

Niektórzy z nas pamiętają wtorkowe wieczory i retransmitowane, w najlepszym czasie antenowym, przez Telewizję Polską konferencje prasowe rzecznika rządu. Jako dzieciak widziałem, jak duże zainteresowanie wzbudzają u dorosłych. Podobno oglądały je miliony. Nieraz były tematem rozmów. Zaskakiwał nowatorski język, odległy od powszechnej wówczas partyjnej nowomowy, często raziła agresywność i cynizm wypowiedzi ubranych w zimną logikę zwycięzców. Niechęć była wzbudzana przez „usta rządu”, przez kogoś, kto godził w system myślenia odbiorcy i pewnie skutecznie go nadwerężał. Czy można było prowokować ujemne emocje przez to właśnie, że się było przekonującym? W ciągu kilku miesięcy ten barwny i kontrowersyjny publicysta działu krajowego „Polityki” stał się jedną z najważniejszych postaci PRL-u.

Wiele wypowiedzi rzecznika prasowego rządu przeszło do legendy. Redaktor Jerzy Urban potyczki z zachodnimi dziennikarzami najczęściej wygrywał. Czasami pozwalał sobie na niekonwencjonalne zachowania, jak np. przyniesienie torby prezerwatyw i zaoferowanie ich parze dziennikarzy zachodnich pytających o kwestie związane z profilaktyką zdrowotną. Centrum Prasowe Polskiej Agencji Interpress stało się miejscem pojedynku rzecznika rządu z dziennikarzami zachodnimi. Oczywiście były to starannie wyreżyserowane spektakle propagandowe przeznaczone głównie dla widza krajowego. Przed każdym z nich w Biurze Prasowym Rządu przygotowywano wykaz najbardziej prawdopodobnych pytań. Zbierano z resortów potrzebne dane i starannie redagowano odpowiedzi.

Oto jak o tych konferencjach prasowych pisał sam rzecznik rządu, redaktor Jerzy Urban. Cytaty pochodzą z książki „Pojedynek” wydanej przez Spółdzielnię Wydawniczą „Czytelnik” w 1985 roku:

Konferencje prasowe rzecznika polskiego rządu z korespondentami zagranicznymi oraz gronem polskich dziennikarzy, którzy zechcieli się na nich akredytować, odbywają się w każdy wtorek o dwunastej w południe. Trwają najmniej godzinę, czasem dwie lub trzy. Pora wybrana jest niepoczciwie, gdyż ludzie z większości krajów Zachodu jadają posiłki albo o dwunastej, albo o pierwszej. Trzymani o głodzie adwersarze z biegiem konferencji czasem stają się bardziej rozeźleni, a czasem słabną. Nie jest moim celem ani podjudzanie ich werwy, ani fizjologiczne wymęczanie. Wcześniej nie mogę zaczynać konferencji, ponieważ muszę mieć parę godzin, aby zebrać najświeższe wiadomości. Przełożenie imprezy na późniejsze godziny byłoby zaś niewygodne dla dziennikarzy, którzy muszą mieć czas, aby napisać relacje i nadać je tak, żeby znalazły się w wieczornych dziennikach telewizyjnych i radiowych oraz porannych wydaniach gazet środowych. 

Odbywają się te imprezy w Centrum Interpressu, przy placu Zwycięstwa [przyp. aut.: dzisiaj plac Piłsudskiego] w Warszawie, na tyłach gmachu Opery, w parterowej, kiszkowatej, dusznej sali. Ja z pomocnikiem i z dyrektorem Centrum siedzę na podium za stołem obstawionym mikrofonami, Dziennikarze siedzą przy stołach ustawionych prostopadle. Ci, dla których nie starcza miejsca, lokują się z tylu w rzędach krzeseł. Konferencja jest tłumaczona na angielski, tłumaczenie biegnie przez słuchawki, a przekład pytań z angielskiego lub innego języka na polski płynie z głośników. Niektórzy z korespondentów zagranicznych przychodzą z własnymi tłumaczami. […]

Z czasem wtorkowe konferencje rzecznika polskiego rządu zaczęły się cieszyć pewnym rozgłosem na świecie. Uznano je za niekonwencjonalne.[…] U nas konferencja trwa tak długo, aż zadane zostaną wszystkie pytania. Każdy uczestnik zawsze, kiedy chce, dopuszczany jest do głosu. Rzadko nie udzielam odpowiedzi, ponieważ jej nie znam, nie mam w danej sprawie niczego do powiedzenia lub uznaję, że pytanie powinno być zadane komu innemu niż reprezentantowi rządu. […]

Taka metoda postępowania rzecznika wynika wprost z zasad polityki informacyjnej rządu generała Wojciecha Jaruzelskiego. Do założeń tych należy otwartość, jawność spraw, szerokie informowanie o wszystkim przy założeniu, że nie ma kwestii godnych przemilczenia, jeżeli one interesują opinię społeczną.”

W czerwcu 1986 roku został opracowany Raport Komisji Rządowej pod przewodnictwem Wiceprezesa Rady Ministrów PRL Zbigniewa Szałajdy.

Jeden z rozdziałów raportu jest poświęcony działalności rzecznika prasowego rządu. Czytamy tam, że „od samego początku swojej działalności Komisja Rządowa położyła nacisk na właściwe informowanie społeczeństwa o rozwoju sytuacji w kraju w związku z awarią czarnobylskiej elektrowni atomowej. […]

Działalność informacyjną na kraj realizował Wydział Propagandy KC PZPR i rzecznik prasowy rządu, a na zagranicę koordynował ją rzecznik prasowy rządu biorący udział w niektórych posiedzeniach Komisji Rządowej. Zasadniczym instrumentem informacyjnym były komunikaty Komisji Rządowej. […]

Przyjęto zasadę, że komisja wydawać będzie po każdym posiedzeniu komunikat prasowy informujący o aktualnej sytuacji radiologicznej, przyjętych ustaleniach i postanowieniach porządkowych, zaleceniach dla różnych służb publicznych, a także dla ludności. […] 

Komisja Rządowa wydała 9 komunikatów […] Rzecznik prasowy rządu odbył 4 konferencje prasowe dla korespondentów zagranicznych: 29.04, 6.05, 13.05, 19.05. Na konferencjach sam lub przy udziale członków Komisji Rządowej informował o kształtowaniu się sytuacji radiologicznej w kraju, stopniu skażenia środowiska, podejmowanych działaniach ochronnych i profilaktycznych, odpowiadał na liczne pytania. Telewizja, PR i Polska prasa szeroko relacjonowały te konferencje.”

O co my zapytamy redaktora Jerzego Urbana, rzecznika prasowego rządu w tamtych czasach? Może tak: Kwiecień 1986 r., trwa zimna wojna. 29 kwietnia w nocy odbiera Pan telefon i słyszy informację o skażeniu powietrza. Polskie władze są kompletnie zaskoczone – Moskwa nie przekazała żadnych informacji. Kontrolowane przez władze agencje informacyjne w ZSRR też nie podają żadnych komunikatów o katastrofie. Czy w pierwszych chwilach – póki nie było potwierdzenia o awarii elektrowni – pojawiały się w Pańskiej głowie myśli, że to może być wojna jądrowa? By poznać tę i inne odpowiedzi – oglądajcie najbliższy odcinek CZARNOBYLive, już w niedzielę, 11 kwietnia o godz. 19:00. Zapraszamy!


Autor artykułu: Jacek Domaradzki