„Zapach śmierci” to pierwszy polski film dokumentalny o skutkach katastrofy w elektrowni jądrowej w Czarnobylu. Jego twórcą jest Jarosław Kamieński. Film powstał w 1994 r. na zlecenie Telewizji Polskiej.
Obraz składa się z dwóch opowieści. W pierwszej z nich kamera telewizyjna towarzyszy osobom wysiedlonym z Czarnobylskiej Strefy Wykluczenia, którzy w święto Radunicy powracają do swoich domów i odwiedzają groby swoich bliskich. – Chciałem pojechać z tymi ludźmi na groby i dowiedzieć się, co oni mogą swoim zmarłym o Czarnobylu powiedzieć – mówił w rozmowie z Licznikiem Geigera twórca filmu.
W drugiej opowieści obserwujemy pracę naukowców, którzy badają wpływ skażenia promieniotwórczego na życie zamieszkujących Zonę zwierząt. Badacze z helikoptera obserwują dziki, a następnie na nie polują, aby sprawdzić ich stan zdrowia.
Jarosław Kamieński opowiadał, że w związku z dosyć ostrymi scenami spotkał się z głosami m.in. ekologów. – To zostało pokazane, bo to się odbywa. Nawet jeśli zamażemy tego dzika, to nie zmieni to faktu, że co pewien czas odbywają się ekspedycje naukowe, które jadą do Zony, strzelają do dzików, kroją je na kawałki, a potem zawożą próbki do laboratoriów – mówił.
– Dzik nie może równać się z człowiekiem, ale śmierć jest taka sama – przynajmniej ja tak uważam. Ta scena jest bardziej z szacunku dla wszystkiego co żyje – śmierć bowiem nie rozróżnia człowieka od zwierzęcia – dodał w rozmowie z Licznikiem Geigera.
Twórca opowiedział również o tym, co było najtrudniejsze przy realizacji „Zapachu śmierci”. – Napisaliśmy plan scenariusza i potem wszystko się zaczęło. Człowiek przyjechał na miejsce, wszystko miał zaplanowane, a tam się okazywało, że jest jeszcze inna, lepsza historia. To cud, że w ogóle „Zapach śmierci” powstał, bo miałem bardzo mało dni zdjęciowych i nie miałem za dużo pieniędzy. Olbrzymią ich część pochłonęło paliwo do tego cholernego helikoptera, które trzeba było przywieźć ciężarówką aż z Mińska. Jechałem w nocy z tym paliwem z Mińska. Musiałem go pilnować, aby nikt go nie rozkradł – mówił.
– Są takie filmy, które mają szczęście. One z reguły się źle zaczynają – nie ma pieniędzy, nie ma wszystkich zgód. Natomiast z reguły one się bardzo dobrze kończą. Gorzej jest, gdy w filmie od samego początku wszystko bardzo dobrze idzie. Z „Zapachem śmierci” nic się nie udawało. Ileż ja musiałem mieć zezwoleń – żeby wystartować helikopterem, żeby nim latać, żeby wylądować i żeby radio w trakcie lotu działało – zaznaczył.
Ciekawostką, którą można obejrzeć na filmie jest wyjątkowy śmigłowiec, który służył ekipie filmowej i naukowcom. To lekki helikopter Ka-26, który został zaprojektowany w biurze konstrukcyjnym Nikołaja Kamowa i wykorzystywany był m.in. w rolnictwie i wojsku.
- scenariusz i reżyseria: Jarosław Kamieński
- zdjęcia: Adam Freśko
- montaż: Maria Mendel
- muzyka: Jarosław Kopaczewski
- dźwięk: Jacek Szatański, Janusz Mendel
- dokumentacja: Jurij Łukawiec
- kierownik produkcji: Barbara Staniukiewicz
Zobacz film na YouTube:
Jarosław Kamieński: pojechałem do Czarnobyla zawodowo, zapłaciłem za to pewną cenę