Na terenie bazy transportowej numer 2 w Prypeci znajdują się wyjątkowe pojazdy. To białoruskie wozidła kopalniane BiełAZ-548A, na których ramach zamontowano specjalne zbiorniki na środek do dezaktywacji powierzchni.
Jedną z osób, które po awarii w Czarnobylu pracowały przy opracowaniu takich pojazdów był inżynier i geodeta Nikołaj Czużykow. Pracownik przedsiębiorstwa specjalnego Kompleks, które swoją siedzibę miało w zakładach Jupitera, tak w rozmowie z Licznikiem Geigera opowiadał o swoim pomyśle i białoruskich ciężarówkach:
„ (…) Mieliśmy tam (w zakładach Jupitera) laboratorium. Wiesz, co robiłem? Brałem szalki Petriego – takie szkło laboratoryjne. Wsypywałem tam ziemię i spryskiwałem różnymi koncentratami, wszystkimi dostępnymi środkami chemicznymi. Wykorzystywaliśmy m.in. odpady z fabryk lateksu. Kiedy rozcieńczyło się to wodą, to powstawał polimer, który wysychał i pokrywał wszystko jakby filmem, I wtedy ten pył nie unosił się. Na początku rozpylałem ten środek z opryskiwacza. Potem doszedłem do wniosku, że potrzebny jest samochód. Po pierwsze, on powinien być duży, aby pokonywać wszystkie przeszkody terenowe.
Przywieziono z kamieniołomu ciężarówki BiełAZ. Sam zostałem kierowcą takiego BiełAZa. Nie za długo, ale byłem. Ta ciężarówka była bardzo dobra, ale czasami zakopywała się w piasku. Nam potrzebny był duży samochód o odpowiedniej pojemności. Potrzebny był pojazd, który by ekonomicznie rozpylał to co trzeba. No i tak, po pierwsze, taki pojazd był drogi, a po drugie, należało szybko pokryć ogromne obszary.
Co należało robić, jak tylko doszło do wybuchu? W przypadku szlaków ewakuacji ludności i ruchu służb ratunkowych należało szybko pokryć wszystkie drogi. Po drugie, należało pokryć wszystko wokół elektrowni – w miejscach, gdzie pracują ludzie, aby to nie pyliło. A te pyły to najbardziej niebezpieczne, co dostaje się do płuc. Należy to pokryć. Ponadto, kiedy ty to pokryjesz, to ten radioaktywny pył staje się zabezpieczony przed deszczem. To jest jak guma, która zastyga z tym pyłem. To bardzo dobre rozwiązanie, choćby dlatego, że kiedy będziesz dezaktywować całe terytorium, ty możesz to jeszcze zatrzymać. To jest bardzo ważne.
Pomyślałem, że w każdej elektrowni powinno być kilka takich pojazdów, dlatego też kupiłem pojazd, który był transporterem rakiet SS-20. To taki pojazd, który produkowano na Białorusi – sześcioosiowe podwozie z dwiema kabinami, na którym leżała rakieta. Kupiliśmy samo podwozie. Potem musieliśmy nałożyć odpowiedni zbiornik i pompę. I tak rozpylaliśmy nasz środek – bardzo delikatnie, ekonomicznie i skutecznie. Taki pojazd opracowaliśmy, ale Związek Sowiecki upadł i zabrakło 40 000 rubli na to, aby go wdrożyć do eksploatacji. Pojazd już był, nawet zaczęto sporządzać dokumentację projektową, jednak ZSRR rozpadł się i tyle. I tak nie zrobiłem tego pojazdu.”
Pojazdy do dezaktywacji powierzchni powstały na bazie 40-tonowego wozidła BiełAZ-548A. Obecnie można je oglądać na terenie bazy transportowej numer 2 w przy ulicy Fabrycznej w Prypeci. Od kilku miesięcy miejsce to nie jest już chronione.
Baza transportowa, której rosyjska nazwa, to Автотранспортное хозяйство № 2 (АТХ-2), była częścią kolumny zmechanizowanej nr 35 (ПМК № 35). Na jej terenie poza BiełAZami znajdują się także inne pojazdy, które wykorzystywano po awarii w elektrowni jądrowej w Czarnobylu. Niektóre z nich, sądząc po kwitach ubezpieczeniowych, które do dziś zostały za frontowymi szybami, jeździły jeszcze kilka lat temu.
Zobacz fotogalerię:
Nikołaj Czużykow: o prawdziwych bohaterach nikt nie pamięta i nie chce pamiętać