„Ostrzegano o takiej możliwości, pisano rozprawy, sporządzano raporty i organizowano międzynarodowe projekty. Ale coś nie zadziałało. Ogień pochłania zasoby naturalne, wioski, zanieczyszcza atmosferę, destabilizuje sytuację radiacyjną, drenuje już i tak kiepski budżet, a także wyczerpuje setki ludzi zaangażowanych w gaszenie pożarów”. Oto komentarz Siergieja Gaszczaka, zastępcy dyrektora ds. naukowych Czarnobylskiego Centrum Bezpieczeństwa Jądrowego, Odpadów Radioaktywnych i Radioekologii, na temat trwających w Czarnobylskiej Strefie Wykluczenia pożarów. To także próba wskazania czynników naturalnych i tych związanych z działalnością człowieka, które doprowadziły do tej katastrofy.
Jest już oczywiste, że pożary z 2020 r. są bezprecedensowe pod względem rozmiarów i katastrofalnych skutków dla ekosystemów strefy wykluczenia. Nawet po prawie trzech tygodniach trwającego koszmaru, wciąż powoduje on to samo zdziwienie. Nie mniej jednak ta katastrofa była do przewidzenia. Ostrzegano o takiej możliwości, pisano rozprawy, sporządzano raporty i organizowano międzynarodowe projekty. Ale coś nie zadziałało. Ogień pochłania zasoby naturalne, wioski, zanieczyszcza atmosferę, destabilizuje sytuację radiacyjną, drenuje już i tak kiepski budżet, a także wyczerpuje setki ludzi zaangażowanych w gaszenie pożarów.
Toczy się już wiele dyskusji na temat przyczyn pożaru i tego, kto jest winny. Nie mogę nie wyrazić własnej opinii, opartej na 30-letnim doświadczeniu w strefie wykluczenia. Bez szczegółów „z życia osobistego” poszczególnych graczy, bez poszukiwania konkretnych sprawców. Po pierwsze, wiele szczegółów „życia osobistego” jest ukrytych przed wścibskimi oczami. Po drugie, nawet ogólny obraz wystarczy osobie myślącej. No i wreszcie strefa wykluczenia – to tylko część Ukrainy, to nasz świat, nasi ludzie – to tylko szczególny wspólny przypadek.
Zostawmy odpowiedź na pytanie o to, kto jest „zawiadowcą” dla właściwych organów. Zasadniczo nie jest to tak ważne. Pożary wybuchają zarówno z powodu działalności człowieka, jak i czynników naturalnych. Ale w jaki sposób pierwsza iskra wywołała huragan ognia, z którym wszyscy walczą i walczą, a on nic sobie z tego nie robi? Akurat tutaj nie wszystko jest jasne dla wszystkich.
Istnieją zarówno przyczyny naturalne, jak i „półnaturalne”, jak i wyłącznie nasze, ludzkie. Jeśli chodzi o te naturalne i „półnaturalne”, to jest dosyć prosto:
- Strefa wykluczenia to w 70-80 proc. las i obszary ponownego zalesiania. Ponadto lwią część drzewostanów stanowi sosna lub mieszanka sosny i innych gatunków. W XX wieku ludzie preferowali ten gatunek, a przywrócenie lasu w konsekwencji stworzyło warunki do „idealnego pożaru”.
- Strefa wykluczenia to nie tysiąc i nie 10 tysięcy, i nawet nie 100 tysięcy hektarów. To 260 tysięcy hektarów. To bardzo dużo. I jeśli w wielu innych regionach Ukrainy, w promieniu 2-3 kilometrów zawsze znajdzie się jakaś zamieszkała osada i „przejezdne” drogi, to w strefie one po prostu nie istnieją. Tajga. Jeśli coś się gdzieś wydarzyło, nie za szybko się o tym dowiedzą, a tym bardziej nie za szybko zareagują. A jeśli wystąpią problemy na dużą skalę, to ta skala jest skalą dla wszystkich skali.
- Od wielu lat obserwuje się stały spadek opadów i wzrost temperatury. Dawne podmokłe tereny wyschły, wyschły płytkie jeziora, kanały i strumienie. W 2020 r. nie było nawet tradycyjnych wiosennych podtopień. Prypeć ledwo się podniosła… i opadła.
- Gleby w tym rejonie są bardzo słabe i nie są w stanie magazynować wody. Miesiąc bez deszczu i wszystko żółknie. Ponadto stare suche torfowiska i połacie martwych łąk i leśnej roślinności są doskonałym paliwem. Co więcej, w niektórych przypadkach – wystarczającym na długo, w innych – szybko działającym.
- Masy martwego drewna. To bezprecedensowa ilość uschniętych drzew w pozycji stojącej, półstojącej lub leżącej. Nie znajdziesz ich tyle nigdzie indziej na Ukrainie, ani też w niewielu miejscach w Europie. Z jednej strony, to cenny składnik rozwijającego się ekosystemu, w którym występuje wiele unikalnych organizmów i społeczności. Z drugiej strony, w czasie suszy (a jest SUCHO!) to paliwo. Ponadto to paliwo przenoszące ogień z dołu do góry. A pożar korony drzew jest najbardziej katastrofalny. Co więcej, drzewa leżące w poprzek drogi stanowią poważną przeszkodę dla dojazdu jakichkolwiek pojazdów. Takich drzew są tysiące. Co więcej, kilka lat temu Polesie przeżyło inwazję insektów zabijających sosny. Teraz miliony sosen albo już upadły, albo są gotowe do upadku przy nawet najmniejszym podmuchu wiatru. A w większości drogi leśne nie są czyszczone.
- Sezonowy wiatr. Niestety, każdego roku wiosenne wiatry są szczególnie silne. A co jeszcze jest potrzebne do rozpalenia ognia?
- Sezonowy brak zieleni. Początek kwietnia nie może pochwalić się zieloną trawą. Wokół tylko martwa ubiegłoroczna trawa i opadłe liście. To znów paliwo dla ognia. A przy suszy – dobre paliwo.
Co do „ludzkiego” komponentu. Oprócz „pierwszej zapałki”:
- Przy całym szacunku do pracy strażaków (szczerze im współczuję i sympatyzuję z nimi), jest całkowicie oczywiste, że system przeciwpożarowy w strefie wykluczenia absolutnie nie odpowiada specyfice regionu. On jest w stanie kontrolować sytuację pożarową i gasić ogień w budynkach, w przedsiębiorstwach, a nawet na niewielkich obszarach zasobów naturalnych przy sprzyjających warunkach. Ale zasadniczo on nie jest w stanie kontrolować sytuacji, a tym bardziej gasić pożarów na dziesiątkach tysięcy hektarów gruntów leśnych. System ten nie ma sprawdzonych technologii, odpowiedniego sprzętu i przygotowanych ludzi. Potwierdzają to pożary z 2015, 2016 i 2018 r. Katastrofa z 2020 r. to tylko tłusta kropka. Państwo nawet nie zarysowało tego, co należałoby zmienić na lepsze.
- Przy całym rozwoju komunikacji to jednak 260 tysięcy hektarów strefy wykluczenia nie jest pokryte zasięgiem. Aby zgłosić sytuację, to łatwiej jest skorzystać z białoruskiego roamingu, niż połączyć się z kimś przy pomocy ukraińskiego operatora. A są też „głuche” obszary, gdzie człowiek jest wyłącznie sam. Łączność radiowa to w strefie przywilej wybranych. Powiedzcie, czy możliwe jest szybkie działanie, jeśli nie można się z nikim połączyć?
- Obawiam się, że wszystkie ćwiczenia z zakresu sytuacji awaryjnych pozostawiają wiele do życzenia przy ich wdrażaniu. Wszystko to, co wydarzyło się w pierwszym tygodniu, wskazuje na splątanie władz, niemożność mobilizacji, koordynacji i zarządzania, na banalny brak umiejętności wykorzystania nabytych nawyków i algorytmów. Jednocześnie to biurokratyczne pragnienie, które jest tak stare jak świat, aby udawać, że wszystko jest w porządku. Czy to jest normalne, gdy król jest nagi? Tutaj nie jest potrzebny PR, ale profesjonalne, szybkie i jasne działania. Tu płonie strefa radioaktywna.
- W strefie czarnobylskiej był „Czarnobyl Las”, potem „Puszcza Czarnobylska”, a teraz „Puszcza Północna”. Początkowo ta służba została stworzona w celu utrzymania obszarów w dobrej i zabezpieczonej przeciwpożarowo kondycji. Lasy pełnią bowiem najważniejszą barierę na ścieżce rozpraszania się radionuklidów. Służba ta została utworzona tuż po pierwszych ogromnych pożarach w 1992 r. Nie mogę powiedzieć komu i kiedy przyszedł do głowy pomysł, że las w strefie można i należy ścinać, i na nim zarabiać, ale w konsekwencji wszystko zaczęło do tego zmierzać. Zarząd „Puszczy” jest znacznie bardziej zainteresowany w pozyskiwaniu drewna na sprzedaż (to prawdziwe, żywe pieniądze) niż w porządkowaniu pasów przeciwpożarowych, dróg leśnych i przywracaniu porządku po pożarach. I państwo, reprezentowane przez kolejne administracje strefy wykluczenia jest z tego zadowolone. Nawet pożary w 2015, 2016 i 2018 roku, nawet utworzenie rezerwatu, nie zmieniły charakteru ich działalności. Czy piękny, duży wóz strażacki może dotrzeć do pożaru, gdy przed nim na drodze leżą powalone drzewa? Tak tu jest wszędzie. Tutaj i nawet notoryczne pasy przeciwpożarowe nie pomogą, bo zarastają, a wzdłuż nich ogień porusza się tak dobrze, jak na łące. „Puszcza” nie powinna podążać za przepisami państwowego gospodarstwa leśnego Ukrainy, powinna służyć na rzecz misji BARIEROWEJ strefy wykluczenia.
- Ogólnie rzecz biorąc, wszystko co dotyczy „człowieka”, w takim czy innym stopniu odzwierciedla całkowity spadek poziomu profesjonalizmu, wiedzy i zrozumienia problemów regionu oraz odpowiedzialności za swoje działania. Jednocześnie – jak zwykle „na szczycie” legalny nihilizm i pragnienie zysku za wszelką cenę. Działo się tak przez 30 lat, ale dosięgło poziomu, przy którym takie katastrofy, jak pożar z 2020 r., są możliwe.
Ludzie – to strefa czarnobylska. To obszar katastrofy radiacyjnej. Nikt nie odwołał promieniowania. Nie powinno się go zamieniać w atrakcję. Las zniszczony przez pożar to nie tylko „ponury, czarny pejzaż”, to także wzrost dawki zbiorczej, to destabilizacja sytuacji radiacyjnej, to także nowe wyzwania dla tych, którzy pracują w strefie, to wydatki z budżetu państwa. Las w strefie powinien być zdrowy i bezpieczny pożarowo. Strefa wykluczenia pojawiła się w wyniku jednej tragicznej katastrofy, ale nie powinna być źródłem nowej! Ona ma inną misję. Do strefy wykluczenia powinno się odnosić poważnie. Zarządzać strefą i funkcjonującymi tam organizacjami powinni profesjonaliści. Państwo powinno wydawać na to pieniądze, a nie myśleć, ile na strefie można zarobić. W przeciwnym razie straty będą ogromne i nieprzewidywalne.
Siergiej Gaszczak – zastępca dyrektora ds. naukowych Czarnobylskiego Centrum Bezpieczeństwa Jądrowego, Odpadów Radioaktywnych i Radioekologii.