Licznik Geigera

„Jak to z Czarnobylem było”

Fot. chnpp.gov.ua
Fot. chnpp.gov.ua

„Jako jeden z uczestników działań podjętych w Polsce po katastrofie w Czarnobylu jestem zapewne subiektywny w ich ocenie. Moją przewagą nad wieloma autorami wypowiadającymi się na ten temat jest jednak bezpośrednia znajomość faktów i zachowań ludzi biorących udział w tym wydarzeniu” – pisał prof. Zbigniew Jaworowski na łamach miesięcznika „Wiedza i życie” (5/1996). Oto przypomnienie tego artykułu opublikowano na 10-lecie awarii w Czarnobylskiej Elektrowni Jądrowej.

„Czarnobyl jest często nazywany »największą katastrofą spowodowaną przez człowieka«. Określenie to jest słuszna, jeżeli chodzi o powszechny lęk, jakiego w okresie pokoju nigdy jeszcze nie doświadczyliśmy. Jednak pod innymi względami ta katastrofa była daleka od »największej«” – zaznaczył nieżyjący już członek Polskiej Komisji Rządowej ds. Skutków Katastrofy Czarnobylskiej. Przypomniał m.in. katastrofę w fabryce pestycydów w Bhopalu, kiedy to uwolniony do atmosfery w 1984 r. izocyjanek metylu zabił niemal natychmiast 1762 osoby, a do 1994 r. z tego powodu zmarło blisko 7000 osób, a kolejnych 200 tysięcy zostało ciężko poszkodowanych.

Jaworowski podkreślił, że pamięć w społeczności świata o katastrofie w Bhopalu całkiem zanika, a ta o Czarnobylu wręcz przeciwnie. „Sądzę, że przyczyną tego dysonansu jest irracjonalny lęk przed promieniowaniem” – pisał. Wspomniał w tym kontekście o hipotezie LNT, wedle której nawet najmniejsza dawka promieniowania powoduje powstawanie nowotworów. Dodał, że zdaje sobie sprawę z tego, że naraża się wielu czytelnikom, lecz „okazuje się, że małe dawki promieniowania, podobne do naturalnych, i większe niż czarnobylskie dawki w Polsce, przedłużają życie, poprawiają odporność na choroby zakaźne i zmniejszają śmiertelność nowotworową”. Jaworowski dodał, że występowanie zjawiska dobroczynnych skutków małych dawek promieniowania potwierdził UNSCEAR, czyli Komitet Naukowy Narodów Zjednoczonych ds. Skutków Promieniowania Atomowego.

W dalszej części artykułu pisał o pierwszych chwilach po awarii i o działaniach podjętych w naszym kraju. „Gdy o godz. 1:23 w nocy, 26 kwietnia 1986 roku, reaktor w Czarnobylu wskutek błędu popełnionego przez operatora zaczął się topić, nie istniała w Polsce energetyka jądrowa ani żadne plany na wypadek takiej katastrofy. Nikt nie spodziewał się wówczas, aby awaria w cywilnym zakładzie jądrowym w jakimś kraju europejskim wymagała działań władz polskich dla ochrony ludności” – zaznaczył i dodał: „O tym co działo się w czarnobylskim reaktorze, jakie były fluktuacje emisji radioizotopów (np. gwałtowny jej wzrost 3 maja) i lokalne kierunki rozchodzenia się, ani polskie władze ani specjaliści nie otrzymali ze Związku Radzieckiego żadnych informacji, tak więc wszystkie decyzje ochronne podejmowaliśmy na podstawie danych z naszej własnej sieci monitoringu. Pomimo obowiązujących od 1984 roku w krajach RWPG ustaleń Związek Radziecki nie zawiadomił polskich władz „w możliwie krótkim czasie” o katastrofie i jej przebiegu, co opóźniło nasze przygotowania ochronne o około półtora dnia.”

Autor artykułu stwierdził, że przeprowadzone w poniedziałek, 28 kwietnia, w godzinach „popołudniowych i wieczornych obliczenia wskazywały, że dawka promieniowania od radiojodów w tarczycy dzieci może przekroczyć 50 mSv (Sv jest jednostką dawki promieniowania pochłoniętego przez organizm uwzględniającą różnice biologiczne rożnych rodzajów promieniowania i warunków napromienienia), a więc poziom powyżej którego Międzynarodowa Komisja Ochrony Radiologicznej zalecała blokowanie dostępu radiojodów do tarczycy jodem nieradioaktywnym. To zalecenie oparte było na wspomnianym już administracyjnym założeniu, że każda, nawet bliska zerowej dawka promieniowania jonizującego może wywołać nowotwory złośliwe.”. Stąd też pojawiła się idea o podaniu dzieciom w Polsce płynu Lugola. Decyzję w tej sprawie podjęto na nocnym posiedzeniu w Komitecie Centralnym PZPR.

Akcję jodową rozpoczęto we wtorek, 29 kwietnia. „Podawanie płynu Lugola zorganizowano we wszystkich przedszkolach, szkołach, ośrodkach zdrowia i aptekach. Pomocy udzielili ochotnicy, którzy m.in. rozwozili roztwór jodu do małych wiosek. Około 75% populacji dzieci w 11 województwach przyjęło jod stabilny w ciągu pierwszych 24 godzin akcji. (Przed rozpoczęciem akcji, tj. 28 kwietnia wieczorem i 29 kwietnia rano, około 2% rodziców podało dzieciom jod w formie i dawkach nieustalonych)” – pisał Jaworowski.

W tekście dla „Wiedzy i życia” stwierdził, że średnia dawka promieniowania na całe ciało, jaką Polacy otrzymali w ciągu pierwszego roku od czarnobylskich radioizotopów wyniosła (według ocen UNSCEAR) 0,27 mSV, co stanowi 11 proc. rocznej naturalnej dawki promieniowania. „W ciągu całego życia Polacy otrzymają średnio od opadu czarnobylskiego dawkę na całe ciało wynoszącą około 0.9 mSv, czyli około 0.5% dawki, jaką w tym samym czasie zostaną napromienieni ze źródeł naturalnych, wynoszącej 168 mSv.” – pisał. Jak podkreślił, tak „mała dawka na całe ciało od skażenia czarnobylskiego nie będzie mogła dać żadnych, ani szkodliwych ani dobroczynnych, zauważalnych zmian zdrowia ludności w naszym kraju.”

Cały artykuł można przeczytać na stronach archiwum „Wiedzy i życia”.

Mit Czarnobyla