Licznik Geigera

Lepiej późno niż wcale… ale czy na pewno?

Fot. materiały prasowe

O „Czarnym szlaku ebonitu” można bez wątpienia powiedzieć jedno: kazał na siebie czekać. Kazał czekać, eksploatując przy tym wszelkie pokłady, i tak anielskiej, stalkerskiej cierpliwości. I tak jak kilka dzieł w historii, przypomniał o sobie w momencie, w którym wszyscy uwierzyli, że nigdy go nie zobaczą.

Twórcy oddają do dyspozycji widza niespełna trzydziestominutowy short, w którym ma się wrażenie, że powolna, rozwleczona w czasie akcja jest jedynie tłem dla głosu narratora. Głosu, który raczy widza przemyśleniami o marności życia stalkera oraz brutalnej rzeczywistości Zony, która – jak wiemy – nie jest przyjaznym miejscem.

Film bardzo przyjemnie się ogląda. Oszczędna gra aktorska, ciekawe stroje, dobór lokacji, budują razem ponury klimat, którego fani uniwersum oczekują. Motywy surrealizmu, szaleństwa czy absurdu, odnoszą czasem „Czarnym szlaku ebonitu” do dzieła braci Strugackich, co działa jego korzyść.

Co się stało w takim razie, że produkcja filmu zajęła tak długo?! Siedem lat to kawał czasu zwłaszcza, że próg zbiórki środków został przekroczony niemal trzykrotnie, patrząc na próg minimalny. Pamiętam, jak w tamtym okresie, stopniowo gasnący temat filmu, wzbudzał w środowisku fanowskim niemałe kontrowersje. Można odnieść wrażenie, że twórców przerosło planowanie i logistyka, co utrudniło realizację projektu.

Jednak z drugiej strony, patrząc na jakość wykonania, trudno spodziewać się pełnowymiarowego dzieła w tym budżecie. Nasuwa mi się myśl, że przecież budżet filmu wynosił zaledwie 1/10 tego, czym dysponowali twórcy „Ćwierć wieku poezji później”, a oba filmy – w odpowiednim dla siebie klimacie – ogląda się bardzo przyjemnie. Nie chodzi tu o porównanie, nie chcę przeprowadzać analizy i brać pod uwagę wszystkich czynników. To tylko luźne skojarzenie.

Nie mniej jednak, z „Czarnym szlakiem ebonitu” należy się zapoznać i to nie tylko z samej wierności uniwersum „S.T.A.L.K.E.R.a”. Film pomimo wielu trudności wygląda bardzo przyzwoicie i ma swoje ciekawe momenty oraz mocne strony. A nawet jeżeli dało się lepiej, to cóż, naprawdę nie jest źle.

Bartek Jagoda


Historia filmu „Czarny szlak ebonitu” to fanowski projekt na motywach powieści „Pikniku na skraju drogi” braci Strugackich, czerpiący również z utworzonego na na jego kanwie uniwersum „S.T.A.L.K.E.R.a”.

„Czarny szlak ebonitu” opowiada historię tajemniczego Pustelnika, który żyje gdzieś na obrzeżach zrujnowanego świata. W ukrytym pod ziemią niewielkim bunkrze przeciwatomowym buduje coś, co może okazać się dla niego wybawieniem i powrotem do przeszłości. Aby jednak zebrać materiały potrzebne na budowę, musi wyjść na zewnątrz. A tam oprócz radioaktywnej atmosfery, czyha na niego wiele niebezpieczeństw.

Główną rolę w filmie zagrał Jacek Dewódzki – były wokalista zespołu Dżem, obecnie wokalista i lider zespołu Revolucja oraz Jacek Dewódzki&Kontrabanda. Reżyserem i scenarzystą jest Wiktor Kiełczykowski, autorem zdjęć Andrzej Szulc, a producentem wykonawczym Jan Kawecki.

Premiera miała miejsce 2 stycznia 2022 r. w internecie. Szczegóły na Facebooku.