Czy nowy dyrektor elektrowni jądrowej w Czarnobylu Serhij Martynow jest tylko „marionetką” w rękach skompromitowanego byłego szefa przedsiębiorstwa i byłego szefa całej strefy wykluczenia Serhija Kałasznika? Tak twierdzi radny Sławutycza Dmytro Stelmach, który napisał w tej sprawie list otwarty z prośbą o pilną interwencję do członów rządu Ukrainy, w tym ministra ochrony środowiska Rusłana Striłecia, oraz Rady Bezpieczeństwa Narodowego i Obrony Ukrainy.
2 czerwca załoga elektrowni jądrowej w Czarnobylu dowiedziała się o powołaniu nowego p.o. dyrektora generalnego Serhija Martynowa, który wcześniej pełnił funkcję dyrektora wykonawczego i zajmował się m.in. sprawami żywienia załogi i transportu.
„Należy zaznaczyć, że dyrektor Czarnobylskiej Elektrowni Jądrowej jest szefem organizacji obsługującej obiekty jądrowe i obiekty unieszkodliwiania odpadów promieniotwórczych. Zgodnie z obowiązującymi przepisami musi on posiadać licencję na prawo do pełnienia funkcji organizacyjnych i administracyjnych w zakresie wykorzystania energii jądrowej, którą wydaje Państwowa Inspekcja Regulacji Jądrowych Ukrainy. Jednak Serhij Konstantynowicz Martynow, który został powołany na p.o. dyrektora, takiej licencji nie posiada, o czym Państwowa Inspekcja Regulacji Jądrowych Ukrainy (pismo nr 15-08/7441-8046 z 7 czerwca 2023 r.) ostrzegła Państwową Agencję Ukrainy ds. Zarządzania Strefą Wykluczenia” – czytamy w liście.
Radny Sławutycza dodaje, że zarząd strefy wykluczenia zignorował to ostrzeżenie, mimo że taka sytuacja może doprowadzić do utraty przez przedsiębiorstwo licencji na prawo do prowadzenia działalności statutowej w zakresie likwidacji bloków jądrowych, przekształcenia obiektu „Ukrycie” w system bezpieczny dla środowiska, czy też postępowania z odpadami promieniotwórczymi i paliwem jądrowym.
Dmytro Stelmach przywołuje również fakt powołania przez zarząd strefy wykluczenia specjalnej komisji do przeprowadzenia kontroli rozdzielni energetycznej 750 kV, ignorując fakt, że takiego obiektu w elektrowni nie ma. Stelmach zaznacza, że zgodnie z dokumentami istnieje rozdzielnia 110/330/750 kV. Według radnego chodziło o kontrolę wymierzoną przeciwko dotychczasowemu p.o. dyrektora elektrowni Waleremu Sejdzie, „który był w stanie w pełni przywrócić działanie obiektu jądrowego po okupacji mimo wszystkich istniejących przeszkód i trudności, a właściwie zapewnił bezpieczeństwo Ukrainie i społeczności międzynarodowej”. Stelmach dodaje, że nominacja Sejdy na p.o. dyrektora elektrowni jądrowej została zatwierdzona przez Gabinet Ministrów Ukrainy, a nominacja Marytnowa – jeszcze nie.
W liście otwartym czytamy, że wkrótce po nominacji Martynowa w elektrowni na stanowisku asystenta dyrektora generalnego pojawił się Serhij Kałasznik. Stelmach pyta więc: „Jaki asystent kierownika może być w przedsiębiorstwie, biorąc pod uwagę deficyt w funduszu płac? Jakie ważne zadania i funkcje ma pełnić taki asystent? I jak poprzedni dyrektor radził sobie bez asystentów i doradców?”
„Dla zespołu jest całkiem jasne, że Martynow S.K. jest marionetką w „nieczystych rękach” nowo mianowanego asystenta i kierownictwa organu administracji państwowej, którzy starają się jak najszybciej pozbyć fachowców zapewniających bezpieczeństwo jądrowe i radiacyjne w Czarnobylskiej Elektrowni Jądrowej. Można odnieść wrażenie, że Martynow S.K. i Kałasznik S.W. przy pomocy kierownictwa administracji państwowej dążą do masowego zredukowania wysoko wykwalifikowanej kadry pracującej w elektrowni dla osobistych korzyści, spodziewając się zawarcia szeregu „transakcji”, kosztem uwolnionych środków przeznaczonych na płace” – pisze Stelmach. Dodaje przy tym, że Kałasznik cieszy się „dość wątpliwą reputacją”, gdyż już od 2008 r. ciągnie się za nim „bogata” historia skandali korupcyjnych. Został on także oskarżony m.in. o nielegalne obchodzenie się z materiałami radioaktywnymi przy sprzedaży rur wentylacyjnych z obiektu „Ukrycie”. „I co dziwne, taka osoba wraca do pracy w zakładzie, który prowadzi licencjonowaną działalność w zakresie zarządzania materiałami radioaktywnymi” – zaznacza radny.
Według niego Kałasznik już w 2019 r., kiedy został powołany na stanowisko dyrektora generalnego elektrowni, próbował przeprowadzić restrukturyzację, która „miała na celu złamanie dyscypliny produkcyjnej i finansowej oraz ugruntowanego systemu organizacji zaopatrzenia”. Teraz Kałasznik „jest tylko asystentem i nie ponosi żadnej odpowiedzialności, więc ma wolne ręce. Oczywiste jest, że na kluczowe stanowiska powołano »posłusznych wykonawców«, którzy wraz »dyrektorem do odsiadki« Martynowem S.K. będą ściśle przestrzegać tego, co się im mówi i bezkrytycznie podpisywać wszystko, co przyniesie im asystent. A potem będą »siedzieć« zamiast niego”.
Radny podkreśla, że personel elektrowni działa w próżni informacyjnej, a nowy zarząd nieformalnie donosi o planach masowej redukcji pracowników do 1000 osób (40 proc. etatowej siły roboczej). To w konsekwencji może doprowadzić do redukcji nawet o 30 proc. budżetu Sławutycza, a także dalszego odpływu ludności z miasta satelickiego elektrowni.
Zaznacza, że personel Czarnobylskiej Elektrowni Jądrowej posiada wysokie kwalifikacje, a samo przedsiębiorstwo „zostało utworzone w celu zapewnienia wszelkiego rodzaju działań z likwidacją bloków energetycznych elektrowni jądrowych w Ukrainie. Dlatego redukcja personelu i bezmyślna reorganizacja przedsiębiorstwa nie są w czasie”.
Radny, kończąc swój list, zwraca się o jak najszybszą interwencję, aby zapobiec obrabowaniu elektrowni, w tym także o powołanie komisji, która mogłaby skontrolować ostatnie działania zarządu strefy wykluczenia.
Z całym listem otwartym można zapoznać się na kanale Aleksandra Kupnego w Telegramie.