Wtorek, 18 lutego był dniem zamkniętym w Prypeci. Był to już kolejny dzień ćwiczeń dla ukraińskich służb bezpieczeństwa. Ale czy rosyjsko-ukraińska wojna tłumaczy niszczenie miasta?
„Dzisiaj, 18 lutego, na terytorium miasta Prypeć służby bezpieczeństwa Ukrainy przeprowadzały szkolenie taktyczne i inżynieryjne w warunkach miejskich.
Informujemy, że przedsiębiorstwo państwowe COTIZ z wyprzedzeniem wysłało do podmiotów gospodarczych działających w strefie wykluczenia komunikaty dotyczące czasowego ograniczenia wizyt w mieście Prypeć.
Warto pamiętać, że nasi żołnierze ryzykują swoim życiem i zdrowiem już od sześciu lat, chroniąc Ukrainę przed wrogą agresją” – głosi oficjalny komunikat Państwowej Agencji Ukrainy ds. Zarządzenia Strefą Wykluczenia.
Pozostaje więc pytania, czy wszelkie starania m.in. o wpisanie poszczególnych obiektów Prypeci na listę światowego dziedzictwa UNESCO, akcje zamykania okien, zamalowywania bazgrołów, strojenia choinek, wyświetlania trójwymiarowych obrazów, zapalania starych latarni i lamp mają jakikolwiek sens, skoro słowem „wojna” można usprawiedliwić działania ukraińskiego wojska?