Wraz z nowym rokiem rozpoczynamy cykl prezentacji archiwalnych materiałów z sowieckich i ukraińskich gazet. W pierwszym odcinku tekst „Wszystko, co można uratować”. Wspomnienia P. Smoliencewa – mieszkańca Prypeci, budowniczego czwartego bloku czarnobylskiej elektrowni atomowej i likwidatora, ukazały się w numerze 35 „Trybuny energetyka” z piątku, 25 lipca 1986 r.
„Przyjechałem do Prypeci dwanaście lat temu. Na moich oczach miasto budowało się i powiększało – piękne, białe miasto, zielone, wygodne, zadbane i takim go zostawiliśmy. Z zawodu jestem budowlańcem i było u mnie dużo pracy. Na budowie czwartego bloku pracowałem od początku do końca. Wydawało się, że wszystko szło dobrze.
I kiedy 26 kwietnia dowiedziałem się o katastrofie, na początku nie wierzyłem, że jest ona aż tak poważna. Ale też nie było czasu na długie rozmyślanie. Dzień i noc pracowaliśmy na lądowisku helikopterów, napełnialiśmy wory ołowiem i piaskiem. A 8 maja zostałem skierowany do Krymskiej Elektrowni Atomowej (Budowana od 1976 r., po awarii czarnobylskiej eksperci orzekli, że znajduje się ona na terenie aktywnym sejsmicznie. Jej budowę wstrzymano w 1989 r. – przyp. red.)
Teraz znów pracuję w Prypeci. Nic nie uzgadniałem. Każdego dnia jeździmy do miasta i wysyłamy stąd materiały budowlane, które można wykorzystać. A ich nie jest mało. W moim rejonie, przykładowo, zostało dużo materiałów budowlanych. To linoleum, i kafelki, różne narzędzia, deski, alabaster. Kontrola dozymetryczna określa, co można wykorzystać. W Czarnobylu w dawnych pomieszczeniach naszego oddziału budowlano-remontowego przygotowano bazę, gdzie składujemy wszystkie materiały. Zostaną one wszystkie wykorzystane.
Wydaje mi się, że to bardzo ważne, szczególnie teraz, kiedy prowadzone są duże prace budowlane. Tym bardziej niezrozumiałe jest zderzenie z brakiem organizacji i zamieszaniem, przez co dużo czasu jest marnowane, a ludzie w końcu pracują w strefie podwyższonej radiacji. Nie starcza pojazdów. Przykładowo, na 21 lipca zamówiłem 10 samochodów, a dali pięć. To oznacza, że ludzie nie są zaangażowani, denerwują się i martwią. Także na autobusy trzeba długo czekać. A przecież my żyjemy w Poliśke. Żeby produktywnie pracować, wstajemy w pół do szóstej rano, a wracamy nie wcześniej niż o dziewiątej wieczorem”.
„Trybuna energetyka” była rosyjskojęzycznym pismem organu partyjnego i związkowego czarnobylskiej elektrowni atomowej. Nakład pisma wynosił około 4000 egzemplarzy. Gazeta wychodziła dwa razy w tygodniu – we wtorki i piątki. Siedziba redakcji po awarii z 1986 r. znajdowała się w Poliśke.