Licznik Geigera

Zapasy w dniu awarii

Zawody zapaśnicze w Prypeci (rok 1984 lub 1985). Fot. National Museum Chornobyl
Zawody zapaśnicze w Prypeci (rok 1984 lub 1985). Fot. National Museum Chornobyl

Czy wiecie, że od 25 kwietnia 1986 r. w Prypeci odbywały się wszechzwiązkowe zawody zapaśnicze dla młodzieży? O tej historii, ewakuacji sportowców i dalszych pracach przy likwidacji skutków awarii w elektrowni jądrowej pracownikom Muzeum Narodowego „Czarnobyl” opowiedział Wołodymyr Tarasow, dyrektor prypeckiej szkoły sportowej.

Materiał powstał we współpracy z Muzeum Narodowym „Czarnobyl” w Kijowie.

Prypeć była młodym i wysportowanym miastem. Dla jej 50 tysięcy mieszkańców wybudowano dwa kompleksy sportowe, trzy szkoły sportowe, 11 sal gimnastycznych, 10 torów strzeleckich, stadion oraz dwa baseny. Jesienią 1986 r. miał zostać otwarty nowy dom pionierów, w którym miały się znaleźć kolejne dwie sale gimnastyczne, a w grudniu tego samego roku miało się odbyć oficjalne otwarcie centralnego stadionu miejskiego wraz z trzecim basenem.

W Prypeci powszechnie organizowano różnorodne zawody sportowe pomiędzy poszczególnymi wydziałami elektrowni jądrowej w Czarnobylu, oddziałami budowniczych elektrowni, innymi przedsiębiorstwami i organizacjami miejskimi, a także licznymi instytucjami edukacyjnymi. Każdego roku odbywały się zawody biegowe, w których brało udział do 10 tysięcy osób.

Ciekawostką jest fakt, że już po awarii w elektrowni odbył się wszechzwiązkowy turniej zapaśniczy w stylu klasycznym dla młodzieży. – W zawodach wzięło udział 225 nastolatków wieku 13-16 lat z kilku regionów ZSRR – wspominał Wołodymyr Tarasow, dyrektor prypeckiej szkoły sportowej.

W turnieju wzięły udział drużyny z Białorusi, Rosji, Turkmenistanu i Ukrainy. – Konkurs rozpoczął się w piątek, 25 kwietnia 1986 r. W ceremonii otwarcia wzięli udział przedstawiciele administracji miasta i honorowi goście. Było uroczyście, pięknie i ciekawie. Zespoły, które przyjechały do Prypeci autobusami, zostały powitane chlebem i solą. Wszyscy uczestnicy zostali bezpłatnie zakwaterowani. Wówczas na rozwój nie szczędzono funduszy – opowiadał dyrektor.

Jak zaznaczył, pierwszy dzień turnieju był bardzo trudny. Wrócił do swojego domu we wsi Szepielicze dopiero po północy. W sobotę, 26 kwietnia zawiózł swoją starszą córkę do szkoły, a następnie pojechał do hali gimnastycznej „Awangard”, gdzie odbywały się zmagania zapaśnicze.

– Wkrótce potem zostałem wezwany telefonicznie do komitetu wykonawczego miasta na nieplanowane spotkanie. Zebrano na niej kierowników wszystkich przedsiębiorstw i organizacji miejskich. Spotkaniu przewodniczył Władimir Pawłowicz Wołoszko. Uczestniczył w nim także drugi sekretarz komitetu obwodowego partii (Władimir – przyp. red.) Małomuż – powiedział  Tarasow.

Podkreślił, że na spotkaniu ogłoszono, iż w nocy w elektrowni doszło do wypadku, ale w żaden sposób nie powinno to wpłynąć na życie miasta. Lekcje w szkołach, zawody sportowe (w tym bieg przełajowy dla uczniów starszych klas), wesela i inne wydarzenia miały się odbyć bez przeszkód. Polecono jedynie, aby nie wypuszczać uczniów ze szkół na przerwy między lekcjami.

– Oczywiście, gdy to usłyszałem, moja dusza stała się nieco niespokojna. Ale musiałem się zająć prowadzeniem bardzo ważnego wydarzenia sportowego, które na jakiś czas odciągnęło mnie od niespokojnych myśli. W mieście trwało zwyczajne życie – matki spacerowały ulicami ze swoimi dziećmi, w pobliżu sklepów ustawiały się kolejki za towarami deficytowymi, w restauracji ktoś miał wesele – wspominał Tarasow.

Przypomniał, że grupa 20 uczniów szkoły sportowej w wieku od 10 do 15 lat tego dnia miała pojechać na zawody lekkoatletyczne do miejscowości Browary. – Czekali cztery godziny na placu centralnym miasta na autobus, który po nich nie przyjechał. Flota autobusów znajdowała się w rejonie elektrowni jądrowej w Czarnobylu i była jedną z pierwszych wystawionych na promieniowanie. Nikt wtedy nie ostrzegł trenera i dzieci, że lepiej wejść do jakiegoś pomieszczenia i nie wdychać skażonego powietrza – opowiadał.

Jak zaznaczył, w niedzielę, 27 kwietnia próbował odesłać część grup sportowych do Kijowa, jednak międzymiastowe kursy autobusowe zostały zawieszone. Jednej z ekip udało się dostać na pokład „Rakiety” – wodolotu, który drogą wodną łączył Prypeć i Kijów. Kolejnej grupie, która mieszkała w rejonie dworca autobusowego w Czarnobylu, udało się wsiąść do autobusu jadącego do ukraińskiej stolicy. Większość sportowców została więc w Prypeci.

Około godz. 10 odbyło się kolejne zebranie. Jak wspominał Tarasow, w spotkaniu uczestniczył już przewodniczący komisji rządowej ds. eliminacji skutków wypadku Borys Szczerbina, a także przewodniczący obwodowego komitetu wykonawczego w Kijowie Iwan Pluszcz. Było też wiele innych, nowych osób w różnych rangach. – Na spotkaniu ogłoszono, że ewakuacja ludności miasta zostanie przeprowadzona po południu, począwszy od godz. 14. Opowiedziano dokładnie, jak to się stanie. Szczerbina powiedział, że dla likwidacji wypadku do Prypeci już jadą wagony z ołowiem i dolomitem. Mówił, że kiedy sytuacja się wróci do normy, miasto zostanie dezaktywowane, a za trzy dni wszyscy jego mieszkańcy wrócą do domów – mówił dyrektor szkoły sportowej.

Dodał, że został zapewniony o tym, że nie zabraknie autobusów dla uczestników turnieju zapaśniczego. Komitet organizacyjny zmagań sportowych wprowadził zmiany w harmonogramie meczów – odbywały się one na trzech matach równocześnie. Turniej wraz z nagrodzeniem zwycięzców zakończył się o godz. 12, a o godz. 14.00 rozpoczęła się ewakuacja.

– Kiedy ostatni pojazd z uczestnikami zawodów opuścił Prypeć, spadł mi kamień z serca. Jedna sprawa, gdy z dziećmi przebywają rodzice i krewni, a druga, gdy tak duża liczba nastolatków znajduje się w tak niebezpiecznym czasie w zupełnie obcym mieście. Oczywiście, ja wciąż martwię się o los tych chłopców, o to, jak 36-godzinny pobyt w skażonym promieniotwórczo mieście wpłynął na ich zdrowie i czy później otrzymali oni status ofiar katastrofy czarnobylskiej? Możliwe, że niektórzy z nich odpowiedzą po tej publikacji – powiedział Tarasow.

Tarasow jako dyrektor szkoły sportowej  został ewakuowany do miejscowości Poliśke we wtorek, 29 kwietnia. Następnego dnia zaczął pracować w sztabie ds. likwidacji skutków awarii, w którym byli przedstawiciele komitetu wykonawczego Prypeci, struktur partyjnych, służb komunalnych, poczty i milicji.

– Polecono mi i pracownikowi obrony cywilnej Prypeci Aleksandrowi Puchljakowi (niestety już nie żyje), abyśmy jeździli po wioskach, do których ewakuowano mieszkańców Prypeci i pomagali im zaaklimatyzować się w nowych miejscach. Zgodnie z listami udzielaliśmy ludziom pierwszej pomocy do 15 karbowańców (czyli rubli – przyp. red.), próbowaliśmy odpowiadać na ich liczne pytania dotyczące przyszłości, chociaż – muszę przyznać – sami niewiele wiedzieliśmy – wspominał.

– Pamiętam, jak podczas spotkania w jednej z poleskich wiosek, mieszkanka Prypeci zapytała mnie: „- A czy pan będzie w Prypeci?” „- Tak, mam nadzieję, że będę” – odpowiedziałem. „- W takim razie dam panu klucze do mieszkania. Proszę wypuścić wodę z wanny. Tam jest zamoczona pościel. Obawiam się, że zgnije do mojego powrotu” – powiedziała kobieta. W tamtym czasie większość ludzi nie miała pojęcia o skali katastrofy i miała nadzieję na powrót do swoich domów – powiedział.

Tarasow do Prypeci wrócił 19 maja. Na polecenie jednego z kierowników komitetu wykonawczego miał zabrać dokumentację, okrągłą pieczęć swojej szkoły sportowej, a także dokumenty partyjne wydziału edukacji. Pojechał tam wraz z dziewięcioma innymi osobami na pokładzie pojazdu opancerzonego BTR.

– W Prypeci szybko udaliśmy się do swoich obiektów, a wcześniej ustaliliśmy, gdzie dokładnie zgromadzimy się za półtorej godziny. Udało mi się dość szybko poradzić ze swoimi sprawami. Miałem trochę czasu, więc postanowiłem pójść do swojego domu. Tam wciąż wszystko leżało na swoim miejscu. Znalazłem jakąś torbę i zacząłem do niej wkładać rzeczy. Wziąłem ciepłe ubrania dla dzieci, buty, niektóre ubrania mojej żony, wszystkie nasze dokumenty, album ze zdjęciami. Nie weźmiesz ze sobą wiele, BTR nie jest z gumy. Na pożegnanie ponownie rozejrzałem się po pokoju i wyszedłem z domu – wspominał.

Gdy wyszedł z domu, z sąsiedniego podwórka podeszła do niego koza. – Miała pełne wymiona, ledwo się poruszała. Podeszła, obtarła się o moje nogi. Spojrzałem na nią, a z jej oczu – jak u ludzi, popłynęły łzy wielkie jak grad… Wróciłem do domu, znalazłem kawałek suchego chleba i dałem jej. Jak jeszcze można było pomóc temu nieszczęśliwemu zwierzęciu? – opowiedział.

Tarasow wciąż zajmuje się edukacją sportową młodzieży – kieruje szkołą sportową w mieście Irpin w obwodzie kijowskim. Za swoją pracę w 2016 r. został nagrodzony tytułem Honorowego Pracownika Kultury Fizycznej i Sportu Ukrainy.

Krótko przed ogłoszeniem kwarantanny Tarasow odwiedził Muzeum Narodowe „Czarnobyl” – opowiedział swoje wspomnienia, a także przekazał pracownikom naukowym zdjęcia z Prypeci, zawodów sportowych, czy też proporczyki z symbolami miasta.

Zobacz zdjęcia:

Materiał powstał we współpracy z Muzeum Narodowym „Czarnobyl” w Kijowie. Zapraszamy na strony internetowe muzeum chornobylmuseum.kiev.ua oraz jego profil na Facebooku.

Aleksandr Agułow – zdjęcia z życia elektrowni