Licznik Geigera

35 lat temu „Gazeta Krakowska” donosiła

Fragment strony "Gazety Krakowskiej" z 15 maja 1986 r. / Fot. Tomasz Róg

„Nowy etap pracy nad likwidacją następstw awarii elektrowni w Czernobylu” – to tytuł artykułu, który ukazał się w wydaniu „Gazety Krakowskiej – Dziennika Polskiej Zjednoczonej Partii Robotniczej” z 15 maja 1986 r.

„Nowy etap pracy nad likwidacją następstw awarii elektrowni w Czernobylu” (zapis oryginalny):

MOSKWA (PAP) Awaria w czernobylskiej elektrowni atomowej pozostaje ciągle w centrum uwagi społeczeństwa radzieckiego. Wielu ludzi chce wziąć czynny udział w likwidacji skutków nieszczęścia, bądź przyczynić się w inny sposób do szybkiego unormowania sytuacji. Do redakcji gazet, do Ministerstwa Energetyki ZSRR oraz bezpośrednio do komisji rządowej napływają telegramy i listy od ludzi, którzy zgłaszają swoją bezinteresowną pomoc w pracy nad likwidacją następstw awarii. Komentując ten odruch dobrej woli tysięcy ludzi dziennik „Prawda” pisał we wtorek, iż w Czernobylu znajduje się już dostatecznie dużo specjalistów z odpowiednimi kwalifikacjami. Dziś, jest rzeczą jasną – stwierdzał organ KC KPZR – iż najlepszą pomocą dla Czernobyla jest wydajniejsza i efektywniejsza praca każdego na swoim stanowisku pracy.

Specjalne zamówienia składane przez komisję rządową są błyskawicznie realizowane przez załogi zakładów pracy. Prasa przytacza przykłady przedsiębiorstw, których pracownicy nie opuszczali swoich miejsc pracy dzień i noc, dopóki nie wykonali zamówień z Czernobyla.

Tysiące ludzi wyraziło chęć przekazania własnych oszczędności na fundusz likwidacji następstw awarii. Bank otworzył rachunek nr 904, na który można przekazywać pieniądze. Wpłaty dokonywane są we wszystkich zakątkach Związku Radzieckiego.

Prasa radziecka pisze obszernie i wszechstronnie o wszystkim, co ma związek z sytuacją w obwodzie kijowskim, gdzie ewakuowano 92 tys. ludzi, z usuwaniem skutków awarii. Największe zainteresowanie budzą informacje z samego Czernobyla, gdzie pracuje główny sztab – komisja rządowa. Jej pracami na miejscu kieruje wicepremier ZSRR Iwan Siłajew. Wtorkowa „Prawda” publikuje jego wypowiedź.

Dziś można już zdecydowanie mówić o nowym etapie w pracy nad likwidacją awarii w elektrowni atomowej. Główne niebezpieczeństwo zostało na obecnym etapie zażegnane, jednakże czeka nas ogromna praca nad pełną dezaktywacją elektrowni i przylegającego do niej terenu – stwierdził wicepremier.

W żadnym wypadku nie można jednak osłabiać rytmu działania. W rzeczywistości właśnie teraz zaczyna się likwidacja następstw awarii. Reaktor nie został jeszcze unieszkodliwiony do końca, a na terytorium elektrowni i w 30-kilometrowej strefie wokół niej znajdują się substancje radioaktywne. Praca nad nimi wymaga ogromnej ostrożności i dokładności. Prognoz w tych sprawach nie można dawać, ale trzeba będzie długiego czasu, żeby zlikwidować wszystkie następstwa, być może nawet miesięcy… na pewno będzie rzeczą celową przeprowadzenie swojego rodzaju „lekcji” z zakresu bezpieczeństwa radiacyjnego, wyjaśnienie mieszkańcom ewakuowanych rejonów wszystkich problemów związanych z radioaktywnością. Instytucje naukowe i uczelnie Kijowa mają dość specjalistów, którzy opowiedzą w sposób popularny o podstawach bezpieczeństwa radiacyjnego.

W tym samym wydaniu „Prawdy” znajdujemy też wypowiedź wiceprzewodniczącego Akademii Nauk ZSRR wybitnego fizyka prof. J. Wielichowa, który przedstawia problemy, jakie stanęły przed specjalistami radzieckimi po awarii.

Reaktor był uszkodzony. Jego serce stanowiła rozpalona strefa aktywna, która jakby „wisiała”. Reaktor został pokryty od góry warstwą piasku, ołowiu, boru i gliny, co dodatkowo obciążyło konstrukcję. Na dole, w specjalnym zbiorniku mogła być woda… Jak zachowa się rozpalony rdzeń reaktora? Czy uda się go utrzymać na swoim miejscu, czy też przedostanie się do ziemi? Nigdy i nikt na świecie nie był w tak skomplikowanej sytuacji – trzeba bardzo dokładnie oceniać sytuację i nie popełnić żadnego błędu…

Dalszy rozwój sytuacji pokazał, iż kierunek walki z rozszalałym reaktorem został wybrany prawidłowo. Woda spod reaktora została wypompowana, przewiercono szyby i stworzono „strefę chłodzenia”, która pochłania ciepło z reaktora. Trwają przygotowania do jego zabetonowania.

Dziennik „Sowietskaja Rossija” w reportażu z Czernobyla pisze między innymi o dezaktywacji miasta. Jego drogi, ulice i place są nieustannie spłukiwane wodą. Nie ma tam ani jednego śmiecia, ani jednego pyłku kurzu. W sytuacji, jaka wytworzyła się tam po awarii, właśnie pył stanowi największe zagrożenie.

Rytm wszystkiemu, co dzieje się w Czernobylu – pisze dziennik – nadaje sztab czyli komisja rządowa.

35 lat temu „Echo Krakowa” donosiło