Od 120 do nawet 150 koni Przewalskiego żyje na terenie Czarnobylskiej Strefy Wykluczenia – mówi Denis Wiszniewski, szef działu naukowego Czarnobylskiego Radiacyjno-Ekologicznego Rezerwatu Biosfery, w rozmowie z redakcją serwisu internetowego cotiz.org.ua.
Koń Przewalskiego to gatunek, który w środowisku naturalnym został wytępiony przez człowieka. Obecnie w międzynarodowej czerwonej księdze gatunków zagrożonych posiada status “na skraju wyginięcia”. I właśnie ten gatunek stał się symbolem odrodzenia przyrody w miejscu katastrofy spowodowanej przez człowieka.
– Pięć lat po awarii naukowcy z Instytutu Zoologii Narodowej Akademii Nauk Ukrainy pisali o możliwości wzbogacenia fauny czarnobylskiej strefy dużymi roślinożercami. Zaproponowali sprowadzenie żubrów lub dzikich koni – opowiada Denis Wiszniewski. Jak zaznacza, “naukowcy mieli nadzieję, że zwierzęta roślinożerne będą w stanie regulować procesy ekologiczne w strefie wykluczenia. Staną się w pewnym sensie kosiarkami do trawy i będą również produkować nawóz”.
W 1998 r. z rezerwatu doświadczalnego Askania Nowa sprowadzono do Zony 22 osobniki. Początkowo konie trzymano w ośrodku aklimatyzacyjnym w rejonie Czarnobyla. Po roku wypuszczono je na wolność. Pod koniec 1999 r. w Czarnobylskiej Strefie Wykluczenia funkcjonowały dwa stada, które mieszkały w rejonie wsi Kopacze i Korogod.
Początkowo naukowcy bali się, że konie Przewalskiego będą niezdolne do przystosowania się do warunków klimatycznych Polesia. – Naturalnym siedliskiem konia Przewalskiego jest obszar Dżungarii (Mongolii), który jest obszarem półpustynnym z mroźnymi i bezśnieżnymi zimami oraz gorącymi latami. (…) Mimo że Polesie nie jest typowym obszarem dla tego gatunku zwierząt kopytnych, to jednak dobrze zaklimatyzowały się w strefie wykluczenia – mówi Wiszniewski.
Podkreśla, że oczywiście najsłabsze osobniki nie przeżyły, ale już w 2000 r. populacja koni Przewalskiego wynosiła 38 osobników, a w 2004 r. było ich już prawie dwa razy więcej – 60. – Obecnie ich populacja liczy od 120 do 150 osobników. Nie można dokładniej ich policzyć – stwierdza naukowiec z Czarnobylskiego Radiacyjno-Ekologicznego Rezerwatu Biosfery.
W wywiadzie na stronie internetowej COTIZ-u, czyli Organizacyjno-Technicznego i Informacyjnego Centrum Zarządzania Strefą Wykluczenia, czytamy, że początkowo zwierzętami zajmowali się specjaliści z rezerwatu doświadczalnego Askania Nowa, a w kolejnych latach dołączyli do nich naukowcy z innych instytutów. Obecnie dzikie konie w Zonie są badane przez grupę naukowców z kijowskiego ogrodu zoologicznego i Instytutu Zoologii imienia Iwana Szmalgauzena Narodowej Akademii Nauk Ukrainy.
– Błędem jest zakładanie, że wszystkie konie w strefie wykluczenia biegają w jednym wielkim stadzie. W rzeczywistości jest ich kilkadziesiąt – mówi Denis Wiszniewski. Zaznacza, że zwierzęta te nie lubią zamkniętych przestrzeni, ale zdarza im się wędrować po czarnobylskich lasach. – Często można je zobaczyć w rejonie wsi Czerewacz. Ale są też wypadki, kiedy konie wychodzą ze swojej strefy komfortu. W 2007 r. grupa trzech koni przeszła na terytorium białoruskiej strefy wykluczenia i weszła od Poleskiego Państwowego Rezerwatu Radiacyjno-Ekologicznego. W 2010 r. Pojawiła się tam druga grupa trzech koni. Obecnie w tym rezerwacie przebywa ponad 30 sztuk – stwierdza naukowiec.
ZOBACZ TAKŻE: Polscy i ukraińscy eksperci o koniach Przewalskiego
Denis Wiszniewski przypomina w rozmowie z redakcją serwisu internetowego cotiz.org.ua historię sprzed pięciu lat, kiedy to dwie samice przekroczyły południową granicę Zony i dotarły do wsi Dytjatki. – Mieszkańcy nie mogli poradzić sobie z nieproszonymi gośćmi. Próby ich przeprowadzenia z powrotem były daremne, więc miejscowy aktywista Aleksander Sirota zbudował im tymczasowe zagrody – opowiada. Gdy obie klacze urodziły dzieci ze związku z koniem domowym, przeniesiono je wraz z dziećmi do wsi Suchołuczczja, gdzie na terenie dawnego rezerwatu prezydenta Janukowycza powstał Dnieprowsko-Teteriwski rezerwat przyrody.
Co ciekawe, konie Przewalskiego chętnie też witają gości u siebie. Rok temu w ich towarzystwie zauważono czarną klacz konia domowego. Koń ten wciąż żyje z dzikimi kuzynami i nie wróci już do swoich właścicieli. – Mówi się, że zwierzę to uciekło od miejscowych leśników – zauważa Wiszniewski.
Kończąc rozmowę specjalista zaznacza, że strefa wykluczenia stopniowo przeradza się w miejsce, gdzie rządzi przyroda a nie człowiek. – Możliwe, że za dziesięć lat ludzie ze wszystkich zakątków Ziemi będą przyjeżdżać tutaj, aby zobaczyć kolejny cud świata – miejsce, które ze skalistej pustyni opuszczonych miast i wiosek zamieniło się w ziemię obiecaną dla zwierząt – mówi Denis Wiszniewski.
Konie Przewalskiego osiągają wysokość w kłębie do 145 centymetrów, a długość do 2 metrów. Ważą do 350 kilogramów i żyją średnio około 25 lat.
na