Państwowa Agencja Ukrainy ds. Zarządzania Strefa Zarządzania, czyli aby pokonać korupcję, konieczne jest zarządzanie nią.
Elektrownia jądrowa w Czarnobylu jest znana na całym świecie nie tylko dlatego, że 34 lata temu doszło do pamiętnej awarii, ale także dzięki potężnej korupcji oraz kradzieży funduszy przeznaczonych na działania wspierające i budowę kompleksów ochronnych. Władza się zmieniała, a kradzieże przyznanych środków istniały i pozostały. Bardzo długi czas personel elektrowni, reprezentowany przez główną organizację związkową, walczył z byłym już dyrektorem Igorem Gramotkinem, bohaterem wielu skandali, a także spraw karnych. Po dojściu do władzy Wołodymyra Ołeksandrowycza Zełenskiego wydawało się, że nareszcie przyzwoita osoba zostanie mianowana na stanowisko dyrektora.
Już w roku 2015 Siergiej Wasiljewicz Kałasznik chciał zostać dyrektorem elektrowni jądrowej w Czarnobylu. Nie udało się! Pracował w przedsiębiorstwach, które niczym muchy obsiadły czarnobylską elektrownię i żarliwie pochłaniały fundusze budżetowe oraz granty międzynarodowe. Jak nikt inny widział finanse przekazywane na elektrownię jądrową w Czarnobylu. To go prawdopodobnie prześladowało. Po co kłaniać się czy przekraczać progi urzędniczych gabinetów? Lepiej decydować z takiego gabinetu kierując przedsiębiorstwem. A jeszcze lepiej, by to od nas zależało, kto i ile nam zapłaci, albo komu zlecić wykonanie prac!
19 marca 2019 r. Siergiejowi Wasiljewiczowi udało się dopiąć celu. Decyzją ówczesnego szefa Państwowej Agencji ds. Zarządzania Strefą Wykluczenia – Witalija Wiktorowicza Petruka, Siergiej Wasiljewicz Kałasznik został powołany na stanowisko p.o. dyrektora generalnego Czarnobylskiej Elektrowni Jądrowej. Wielu pracowników elektrowni nie wierzyło, że jest to możliwe. Jak można wyznaczyć na funkcję p.o. dyrektora elektrowni jądrowej osobę bez specjalistycznego wykształcenia, w kierunku energetyki jądrowej? Bez reakcji pozostał jednak apel związku zawodowego personelu elektrowni do przewodniczącego Państwowego Inspektoratu Nadzoru Jądrowego Ukrainy w sprawie licznych naruszeń popełnionych podczas mianowania Siergieja Kałasznika. Po objęciu stanowiska Siergiej Kałasznik natychmiast podwinął rękawy i zabrał się do pracy. W końcu dla niego, nie było różnicy – zarządzać przedsiębiorstwem państwowym czy prywatnym.
Jednym z rezultatów jego pracy był przetarg zorganizowany w maju 2018 r. na demontaż niestabilnych konstrukcji w obiekcie „Ukrycie”, czyli tzw. sarkofagu. Przetarg wygrała 29 lipca 2019 roku, firma UKRBUDMONTAŻ, należąca do byłego deputowanego i dewelopera Michaiła Nikitasa. Koszt kontraktu to 2,5 mld hrywien, czyli ponad 350 mln złotych. Według ekspertów suma ta prawdopodobnie wzrośnie 10-20 razy i wyniesie ok. 25-50 mld hrywien (3,5 mld-7 mld złotych). Realizacja kontraktu może trwać nawet 10 lat. Państwowe Biuro Śledcze Ukrainy już prowadzi śledztwo w tej sprawie.
Siergiej Kałasznik wcześniej pracował dla spółki Novarka, budującej tzw. Nową Powłokę Ochronną (Arkadę) nad starym sarkofagiem. W 2019 roku budowa została zakończona. Wszczęto postępowania karne w sprawie kradzieży środków przeznaczonych na tę realizację. Jednak główny uczestnik tego projektu, konsorcjum Novarka, nadal współpracuje – nie tylko z przedsiębiorstwami Państwowej Agencji Ukrainy ds. Zarządzania Strefą Wykluczenia, ale także i bezpośrednio z czarnobylską elektrownią. To ta firma zbudowała nowy sarkofag o wartości 2 miliardów dolarów, a teraz dostarcza przyrządy pomiarowe, okablowanie, urządzenia technicznej obsługi, a nawet krzesła biurowe. Tylko umowę, zamiast osobiście, kazał podpisać swojemu zastępcy do spraw finansowych. Ponadto służbowy samochód Mitsubishi Outlander, należący do Novarki, był używany przez Kałasznika nawet po wyznaczeniu go na p.o. dyrektora elektrowni.
Czyli reasumując: Siergiej Kałasznik jako p.o. dyrektora elektrowni podpisał ze spółką Novarka akt dotyczący uruchomienia nowego sarkofagu, który w tym czasie miał znaczące wady i niedociągnięcia. Nieco później podpisał kolejną umowę ze spółką Novarka, aby wyeliminować te niedociągnięcia. Tak więc były pracownik wykonawcy (Novarka) przyjął niedokończony obiekt do eksploatacji już jako szef podmiotu zamawiającego (elektrownia jądrowa w Czarnobylu) i zawarł umowę na usunięcie niedociągnięć z winy wykonawcy (Novarka) przez personel elektrowni, tj. za fundusze państwowe!
Wiedząc, że jego nominacja może nie potrwać długo, natychmiast połączył siły z innymi szefami przedsiębiorstw państwowych, kontrolowanych czy nadzorowanych przez Państwową Agencję ds. Zarządzania Strefą Wykluczenia. W końcu wszyscy wiemy jak łatwo złamać jedną gałązkę, ale całe drzewo powiązań znacznie trudniej! Pojawiła się więc grupa interesujących przyjaciół: bohater naszej historii Siergiej Kałasznik – p.o. dyrektora Czarnobylskiej Elektrowni Jądrowej, Jewgienij Getman – dyrektor Organizacyjno-Technicznego i Informacyjnego Centrum Zarządzania Strefą Wykluczenia (COTIZ) oraz Sergiej Kostiuk – dyrektor Przedsiębiorstwa Gospodarowania Odpadami Radioaktywnymi.
Ówczesny szef Państwowej Agencji ds. Zarządzania Strefą Wykluczenia, Witalij Wiktorowicz Petruk, nie mieszał się w interesy tych panów. Zespół pracował razem do jesieni 2019 roku. Zmiana władzy politycznej, mianowanie nowego Gabinetu Ministrów Ukrainy pomieszały biznesowe plany przyjaciół. Odwołano szefa Agencji i ogłoszono konkurs na to stanowisko. Nasza drużyna nie szczędziła pieniędzy, aby go wygrać. Wykorzystano zarówno groźby, jak i oficjalną kampanię wykupienia płatnych artykułów w mediach. W konkursie wziął udział bohater tej historii Siergiej Kałasznik i szara eminencja Czarnobyla Jewgienij Getman. Łącznie do konkursu o stanowisko szefa Agencji stanęło wówczas pięcioro kandydatów. A potem stało się coś nieoczekiwanego. Zapadła decyzja o powołaniu osoby, która nie była powiązana z naszymi bohaterami. To dla nich musiał być spory szok! Pierwszy spanikował dyrektor centralnego przedsiębiorstwa zajmującego się gospodarką odpadami radioaktywnymi Siergiej Kostiuk. Po wyznaczeniu nowej szefowej Agencji, licząc się ze zwolnieniem za niekompetencję i naruszenie umowy, przyznał sobie premię w wysokości 821 960 hrywien (ponad 126 tys złotych).
Obecnie trwa na Ukrainie dyskusja dotycząca wynagrodzeń w spółkach skarbu państwa. Cały kraj potępia gigantyczne pensje menedżerów z Naftohaz czy spółki kolejowej, a w Czarnobylskiej Strefie Wykluczenia, po cichu, można otrzymać wynagrodzenie od 150 000 do 800 000 hrywien (od 24 tys. do 120 tys. złotych) na miesiąc . Najważniejsze, aby się nie wychylać. Nie świecić. Tacy podziemni milionerzy!
Nasza kompania uznała rezygnację Gabinetu Ministrów Ukrainy za podarunek od losu. Do czasu powołania nowego Ministra Energii i Środowiska zespół ponownie przystąpił do działania.
Jak Siergiej Kałasznik przekonał ministra energii i ochrony środowiska – Szubina, aby zgłosić go na stanowisko szefa Państwowej Agencji ds. Zarządzania Strefą Wykluczenia – nie wiemy. Moglibyśmy dużo mówić o uczciwości i przyzwoitości, szlachetności oraz dobrych uczynkach. Jedno nie jest jasne. Wynagrodzenie szefa Agencji ds. Zarządzania Strefą Wykluczenia, do funkcji której Siergiej Kałasznik parł jak czołg, wynosi około 24 tys. hrywien (ok. 3,5 tys. złotych). Będąc dyrektorem elektrowni jądrowej w Czarnobylu, zgodnie ze swoją deklaracją, otrzymywał od 200 000 do 230 000 hrywien (od 30 do 35 tys. zł). Okazuje się, że nasz bohater walczył o posadę, w której płace są 10 razy niższe niż tam, gdzie wcześniej pracował! Pomyślmy o co chodzi? Chodzi o kwoty z dziewięcioma zerami, które są przydzielane Państwowej Agencji ds. Zarządzania Strefą Wykluczenia, aby wyeliminować konsekwencje wypadku w elektrowni jądrowej w Czarnobylu.
Szczególnie wymowny jest fakt, że jeszcze jako kandydat na stanowisko szefa Państwowej Agencji ds. Zarządzania Strefą Wykluczenia Siergiej Kałasznik nie zdał testu wiedzy i nie został rekomendowany przez Państwowy Inspektorat Nadzoru Jądrowego Ukrainy. Co nie jest zaskakujące, ponieważ przechodząc test poprawnie odpowiedział tylko na część pytań.
Na przełomie kwietnia i maja funkcjonariusze NABU (ukraiński odpowiednik Centralnego Biura Antykorupcyjnego) i SBU (Służba Bezpieczeństwa Ukrainy) przeprowadzili przeszukanie na terenie Agencji. W biurach agencji wybuchł pożar, ugaszony przez funkcjonariuszy NABU.
Wcześniej służba prasowa SBU poinformowała, że pracownicy Departamentu ds. Zapobiegania Korupcji ujawnili ciekawy mechanizm korupcyjny. Urzędnicy państwowych przedsiębiorstw nadzorowanych przez Agencję zaproponowali jej szefowi naliczanie im kwartalnych premii w wysokości do 500 tysięcy hrywien ( ok. 77 tys. złotych), z których 50 proc. obiecali przekazać szefostwu Agencji.
Ciąg dalszy nastąpi…
Autor artykułu: Jacek Domaradzki
W artykule wykorzystano materiały z ukraińskiego portalu tropiącego zjawisko korupcji na Ukrainie: https://stopcor.org/