Licznik Geigera

Gorzki smak płynu Lugola

Płyn Lugola - kadr z filmu "Dzieci Czarnobyla", PKF nr 31 z 1991 r. / Fot. YouTube/POLSKA KRONIKA FILMOWA
Płyn Lugola - kadr z filmu "Dzieci Czarnobyla", PKF nr 31 z 1991 r. / Fot. YouTube/POLSKA KRONIKA FILMOWA

Od 1964 roku Polska dysponowała sprawną Służbą Pomiarów Skażeń Promieniotwórczych (SPSP) koordynowaną przez Centralne Laboratorium Ochrony Radiologicznej (CLOR) w Warszawie. W skład SPSP wchodziło 140 punktów pomiarowych rozmieszczonych na terenie całej Polski plus dwie stacje pomiarowe w CLOR. Ponadto CLOR miało możliwość mierzenia skażeń w przestrzeni powietrznej aż do wysokości stratosferycznych. Centralne Laboratorium Ochrony Radiologicznej było również dobrze przygotowane do podjęcia wyzwań, które stwarzałaby ewentualna wojna jądrowa. W tamtym okresie to CLOR był jedynym rzetelnym źródłem informacji i organem, który mógł w kompetentny sposób sugerować rządowi podejmowanie odpowiednich działań chroniących ludność przed konsekwencjami ewentualnej katastrofy.

Plany obrony cywilnej na wypadek wojny jądrowej przystawały tylko częściowo do potrzeb sytuacji wynikłej z awarii reaktora jądrowego znajdującego się w okolicy Polski. Wojskowy system wykrywania skażeń promieniotwórczych był dostosowany do znacznie wyższych poziomów promieniowania występujących po ataku jądrowym. Polski rząd nie otrzymał z ZSRR żadnych informacji o katastrofie (mimo ustaleń obowiązujących w krajach RWPG od 1984 roku), co opóźniło nasze przygotowania ochronne o około półtora dnia.

W poniedziałek rano, 28 kwietnia 1986 roku placówka SPSP w Mikołajkach (a potem kolejno inne) zgłosiła CLOR kilkakrotny wzrost mocy dawki promieniowania w powietrzu. W całej służbie SPSP wprowadzono alarmowy system pracy. Obawiano się, że podwyższony poziom promieniowania może pochodzić z wybuchu jądrowego. Na szczęście wkrótce okazało się, że skład izotopowy chmury radioaktywnej wskazuje na awarię reaktora jądrowego. Dalsze raporty otrzymywane ze 140 stacji monitoringu wskazywały na przesuwanie się chmury ze wschodu na zachód i na ZSRR jako miejsce awarii reaktora.

Około godz. 11 CLOR przedstawiło sytuację prezesowi Państwowej Agencji Atomistyki. Wkrótce potem na filtrze w CLOR zebrano pył promieniotwórczy z około 500 m³ powietrza i stwierdzono, że jego skład izotopowy był typowy dla procesów reaktorowych, a nie wybuchu jądrowego.

Chmura radioaktywnego powietrza przesuwała się nad północno-wschodnią Polską. W południe w Warszawie stężenie izotopu cezu-137 w powietrzu było ponad 80 000 razy większe niż średnio rok wcześniej, stężenie izotopu jodu-131 (przed awarią niewykrywalnego) wyniosło około 100 Bq/m³, zaś moc dawki promieniowania gamma była około trzy razy większa niż przeciętna. Pomimo tego globalna wielkość mocy dawki w ciągu pierwszego roku po katastrofie wzrosła w Polsce średnio o 0,3 mSv, a więc niewiele w porównaniu z roczną dawką naturalnego promieniowania (około 2,4 mSv). Dlatego – gdyby w owym czasie można było zachować zimną krew – podejmowanie szczególnych akcji ochronnych nie było konieczne. Problemem był jednak brak informacji o możliwym dalszym przebiegu katastrofy. Istniała obawa, że sytuacja radiacyjna Polski może się znacznie pogorszyć, zarówno poprzez zwiększenie emisji ze zniszczonego reaktora, jak i wskutek niekorzystnej sytuacji meteorologicznej. Należało jak najszybciej poinformować rząd i podjąć działania chroniące ludność przed skutkami awarii.

O godz. 17 informację o zagrożeniu radiacyjnym kraju CLOR przekazało Sekretarzowi Naukowemu PAN, który zobowiązał się zawiadomić premiera. W CLOR przygotowano zalecenia ochronne. Niektóre meldunki zawierały omyłkowo zawyżone wyniki i zastraszające informacje trafiły do publicznej wiadomości. Większość pomiarów mocy dawki wskazywała jednak, że nie ma zagrożenia zdrowia od zewnętrznego promieniowania gamma. Natomiast promieniotwórcze izotopy jodu wchłonięte do organizmu mogą ulec koncentracji w tarczycy. Z pobieżnych ocen wynikało, że dawka promieniowania od promieniotwórczego jodu w tarczycy dzieci może przekroczyć 50 mSv, powyżej którego Międzynarodowa Komisja Ochrony Radiologicznej (ICRP) zalecała blokowanie tarczycy jodem nieradioaktywnym.

Dopiero o godz. 18 radio BBC podało informację o awarii reaktora w Czarnobylu. Agencja TASS podała mocno okrojoną informację dopiero późnym wieczorem.

O godzinie 18.30 CLOR zwrócił się do Instytutu Technicznego Wojsk Lotniczych z prośbą o codzienne pobieranie prób powietrza z siedmiu wysokości w troposferze i stratosferze wzdłuż północno-wschodniej granicy. W następnych dniach wykonano 60 lotów, a zdobyte w ten sposób informacje wykorzystano do prognozowania skażeń.

W godzinach popołudniowych nawiązano kontakt ze specjalistami z innych krajów (Anglii, Francji, Finlandii, Szwecji), wymieniając informacje o skażeniach oraz planowanych przedsięwzięciach.

We wtorek, 29 kwietnia o godzinie 4.00 w Komitecie Centralnym PZPR rozpoczęło się posiedzenie członków Biura Politycznego, członków rządu i Komitetu Obrony Kraju. Wzięli w nim udział dwaj eksperci z CLOR oraz Wojskowego Instytutu Higieny i Epidemiologii. Przyjęto główne kierunki ochrony ludności i uzgodniono, że o sytuacji należy poinformować społeczeństwo w porannych audycjach radiowych, a następnie w prasie i w telewizji.

O godzinie 6.00 generał Wojciech Jaruzelski przybył na to posiedzenie i powołał specjalną Komisję Rządową pod przewodnictwem wicepremiera Zbigniewa Szałajdy. Komunikatów dla społeczeństwa nie ogłoszono. W raporcie Komisji Rządowej nie ma wzmianki o nocnym posiedzeniu w KC podczas którego podjęto najważniejsze decyzje. Pierwsze zebranie komisji Rządowej rozpoczęło się o godzinie 8.00. Około godz. 11.00 podjęto formalną decyzję o wprowadzeniu profilaktyki jodowej.

W Ministerstwie Zdrowia ustalono (była to pierwsza taka decyzja w historii), że formą masowej profilaktyki jodowej będzie podanie nie tabletek z jodkiem potasu (KI), lecz tzw. płynu Lugola (wodnego roztworu jodku potasu i jodu pierwiastkowego). Przypomnijmy, założono najbardziej pesymistyczny wariant – że dotrą do nas kolejne fale skażeń.

Akcję rozpoczęto błyskawicznie, już 29 kwietnia po południu, kontynuowano wieczorem oraz nocą w województwach północno-wschodnich. Przebiegała bardzo sprawnie. Podawanie płynu Lugola zorganizowano we wszystkich żłobkach, przedszkolach, szkołach, ośrodkach zdrowia i aptekach. Około 75 proc. populacji dzieci w tamtych województwach przyjęło stabilny jod w ciągu pierwszych 24 godzin akcji. We środę, 30 kwietnia akcję podawania płynu Lugola przeprowadzono w Warszawie oraz województwie stołecznym. W innych rejonach kraju, odpowiednio do zmieniającej się sytuacji radiacyjnej, akcja ciągnęła się jeszcze do 5 maja. Jod otrzymało około 18,5 miliona osób, w tym 10,5 miliona dzieci.

Pamiętam, jak wczesnym popołudniem 30 kwietnia 1986 r., w Szkole Podstawowej nr 122 im. Hanki Sawickiej, przy ulicy Niskiej 5 w samym sercu warszawskiego Muranowa, czekaliśmy w kolejce przed gabinetem lekarskim. Każdy z nas trzynastolatków – na przechodni kieliszek z grubego szkła wypełniony płynem o prawie czarnej barwie, nieprzyjemnym zapachu i gorzkim smaku. W ten sposób w czwartej dobie po katastrofie, czarnobylska awaria wkroczyła w moje życie. Prawie jak w utworze likwidatora i czarnobylskiego barda Siergieja Urywina – „Ах, детишки”.

„Вам неведомо, что страшным черным лезвием
Враз ударила беда, поранив детство вам,
Не сумели вас сберечь от пятен цезиевых
Мамы с папами да лицами ответственными.
Заливали мамы вам коленки битые
Йодом щиплющим да слезы вытирали вам.
А потом по вашим нежным щитовидкам
Изотопом йод неслышненько ударил!”

„Nie wiadomo wam, że strasznym czarnym ostrzem
Ugodziła nagle krzywda, raniąc wam dzieciństwo,
Nie umieli was ochronić od plam cezu
Patrzący z troską tatusiowie oraz mamy.
Polewały mamy wam kolanka zbite
Szczypiąc jodem, ocierając wasze łzy.
Aż tu nagle w drobniuteńkie te tarczyce
Po cichutku izotopem jod uderzył!”

Fakty są takie, że żaden inny rząd w Europie nie zachował się wówczas równie odpowiedzialnie i sprawnie jak polski. Błyskawicznie przeprowadzona akcja podawania jodu, która zaczęła się już 29 kwietnia po południu, jest stawiana za wzór działań w dziedzinie ochrony radiologicznej. Była to największa w historii medycyny akcja profilaktyczna dokonana w tak krótkim czasie. Dla porównania: po wypadku EJ w Three Mile Island w USA tabletki jodowe dostarczono w rejon awarii dopiero po ośmiu dniach, a w ZSRR profilaktykę jodową rozpoczęto 25 maja 1986 r., a więc w miesiąc po czarnobylskiej awarii.

W świetle danych o wpływie promieniotwórczego jodu na tarczycę, jakimi dziś dysponujemy, była to nadmierna ostrożność, jednak wtedy, w warunkach ograniczonej wiedzy oraz niepewności co do rozwoju sytuacji radiacyjnej, decyzja ta była słuszna. Stała się ona przykładem umiejętności szybkiego podejmowania decyzji i przeciwdziałania potencjalnym skutkom katastrofy. Obecnie jest powszechnie na świecie uznawana za wzorową.

W ciągu maja 1986 roku CLOR i Instytut Energii Atomowej w Świerku prowadziły pomiary zawartości izotopów promieniotwórczych w ciałach osób z rejonu Warszawy i dalszych okolic. Pomiary jodu promieniotwórczego w tarczycy prowadzono w CLOR, Zakładzie Ochrony Radiologicznej IEA w Świerku, Zakładzie Medycyny Nuklearnej Centralnego Szpitala Klinicznego WAM w Warszawie, a także w innych placówkach wojskowych zakładów leczniczych. Stacje SPSP prowadziły masowe pomiary skażeń mleka, roślin i gleby na terenie całego kraju.

Komisja Rządowa pracowała do 18 czerwca. W swoim raporcie końcowym stwierdziła – zgodnie z danymi CLOR – że „ze względu na krótki okres występowania podwyższonych wartości mocy dawki, sumaryczna dawka roczna będzie leżała znacznie poniżej wartości dopuszczalnej wynoszącej 5 mSv/rok”.

Pomiary zawartości izotopów promieniotwórczych w organizmach ludzi dorosłych (przebadano ponad 1000 osób) kontynuowano do końca 1986 roku, a na mniejszych grupach ludności, głównie z okolic Warszawy, także w latach późniejszych. Nie stwierdzono, aby wchłonięte dawki były groźne dla badanych osób.

W roku 1988 Komitet UNSCEAR opublikował raport o Czarnobylu, w którym ocenił, że w ciągu pierwszego roku po katastrofie ludność Polski otrzymała średnio dawkę 0,3 mSv, a w ciągu następnych 70 lat otrzyma łączna dawkę promieniowania 0,9 mSv.

Zapraszamy na spotkanie z wyjątkowym gościem – panem Jerzym Urbanem – dziennikarzem, pisarzem, publicystą, redaktorem naczelnym tygodnika „NIE”, a w latach 1981-1989 rzecznikiem prasowym Rady Ministrów Polskiej Rzeczpospolitej Ludowej. Już w najbliższą niedzielę, 11 kwietnia, w ramach projektu CZARNOBYLive, jak zawsze punktualnie o godz. 19:00.


Autor artykułu: Jacek Domaradzki