„- Co u się dzieje… w imię ojca i syna?! – Zmiany, zmiany, zmiany.” – ta jedna z ostatnich sekwencji w filmie Stanisława Barei pt. „Co mi zrobisz, jak mnie złapiesz?” chyba najlepiej obrazuje zmianę w podejściu Państwowej Agencji Ukrainy ds. Zarządzania Strefą Wykluczenia do kwestii turystyki w czarnobylskiej Zonie.
Agencja od zawsze na każdym kroku podkreśla, że turystyka w Strefie Wykluczenia nie istnieje, gdyż zgodnie z ukraińskim prawodawstwem tego typu usługi nie mogą być w tamtym miejscu prowadzone. W oficjalnych pismach przedstawiciele Agencji używają więc zamiast słów „wycieczka” i „turyści” frazy „wizyta” i „odwiedzający”.
Czy początkiem zmian jest ustawienie sławojek dostępnych dla „odwiedzających” przy bramie wejściowej na teren kompleksu Czarnobyl-2 a także w Prypeci? To proste działania w terenie, ale znacznie ciekawsze są działania prowadzone przez Agencję w mediach elektronicznych.
Do tej pory Agencja na swoim profilu na Facebooku najczęściej donosiła o kolejnych inwestycjach, planach budowy elektrowni słonecznej lub wiatrowej lub np. o zatrzymaniach stalkerów. Aż tu nagle, w połowie czerwca, poinformowała o otwarciu nowego hostelu w mieście Czarnobyl.
Prezes Agencji Witalij Petruk stwierdził, że poprawa infrastruktury w Strefie Wykluczenia jest istotna z punktu widzenia działających na tym terenie przedsiębiorstw. Jednak ze szczegółami poinformowano o tym, że hostel oferuje 100 łóżek, a pokoje są wyposażone w telewizor, prysznic i toaletę. Nie zapomniano podać również informacji o bezprzewodowym internecie.
To niby nic nadzwyczajnego, bo przecież bez zgody Agencję na wjazd do Zony pokoju w tym hostelu zarezerwować się nie da. Ale gdy jeden z internautów zapytał wprost: „Ciekawe, czy można pojechać do Zony własnym samochodem i tam przenocować”?, Agencja natychmiast w odpowiedzi podała link do swojej strony internetowej, gdzie opisana jest procedura uzyskania zgody na wizytację Strefy Wykluczenia.
Kolejny ciekawy wpis znalazł się na profilu Agencji pod koniec czerwca. Wtedy to opublikowano galerię zdjęć pod tytułem: „Czy wiecie, jak wiele różnych gatunków zwierząt mieszka w Strefie Wykluczenia?”. Można było więc szczegółowo przeczytać m.in. o żubrach, konikach Przewalskiego, niedźwiedziach, rysiach i innych zwierzętach. Oczywiście taki post można podsumować stwierdzeniem, że wiedzy nigdy dość.
Dochodzimy jednak do wakacji i postów z przełomu lipca i sierpnia. Agencja poinformowała wtedy o kilkutygodniowym konkursie pod hasłem „Erudyta”, w którym można wygrać… wizytę w Strefie Wykluczenia. Co więcej, można wybrać wyjazd z „firmą turystyczną” (użyto takiego sformułowania) Czarnobyl Tour lub grupą zorganizowaną przez Centr Pripyat.com.
Konkurs ma odsłony tygodniowe. W tej ostatniej należy odpowiedzieć na pytanie: „Jak można chronić się przed promieniowaniem słonecznym?”. Co prawda konkurs jest przeznaczony wyłącznie dla pełnoletnich obywateli Ukrainy, to jednak nie zmienia faktu, że Agencja staje się bardziej przyjazna dla osób zainteresowanych tematyką Strefy Wykluczenia.
Kolejną jaskółką jest fakt, że Agencja została oficjalnym partnerem zbliżającego się festiwalu Chernobyling w Sławutyczu, który skierowany jest do wszystkich sympatyków Zony.
Na koniec pytanie. Ktoś w końcu doszedł do wniosku, że można odrobinę ocieplić wizerunek Agencji, a może po prostu jest to podejście pragmatyczne? Wystarczy pomnożyć liczbę osób, które odwiedziły w ubiegłym roku Zonę, a było to blisko 37 tysięcy osób, w tym prawie 70 proc. to obcokrajowcy, przez kwotę, jaką należy zapłacić Agencji za wydanie zgody i zaakceptowanie programu wizytacji. Bardzo ogólne rachunki mówią, że do budżetu Agencji mogło wpłynąć w przeliczeniu około 3 milionów złotych.