Przez cztery lata pracował przy budowie Arki, która zasłoniła zniszczony reaktor numer 4 i przykrywający go pierwszy sarkofag. Łukasz Zawadzki postanowił podzielić się swoimi zdjęciami ze swojej pracy na wysokości. Zobaczcie jego fotograficzną opowieść o tym, jak wygląda praca alpinisty przemysłowego.
„Wstaję około godz. 4 rano. Zaczynam dzień od kawy i przeglądnięcia tego, co nowego w internecie – wiadomości, Facebook, Instagram. Do tego słucham RMF FM. W międzyczasie robię sobie jedzenie do pracy. Oczywiście dział ochrony radiologicznej tego zabrania, ale nie lubię jeść tego, co przygotowują na stołówkach. Często boli mnie brzuch, bo tam wszystko jest tłuste. O godz. 6 wychodzę z domu. Około godz. 6.20 wsiadam z kolegami do auta i jedziemy do Czarnobylskiej Strefy Wykluczenia. Dojeżdżamy na stację kolejową Siemichody – tam się przebieramy i idziemy na plac budowy.
Idziemy na plac arki. Tam zostawiamy telefony, zegarki. Tam też można się napić herbaty. O godz. 9 przyjeżdża autobus do tzw. brudnej zony. Po dotarciu na miejsce wpisujemy w nasze dozymetry przydzielone kody i pobieramy rękawice oraz maski i ubieramy się w tzw. białuchy, czyli białą odzież bawełnianą. Gdy pracujemy nad samym czwartym blokiem reaktora, to musimy dodatkowo wziąć ochraniacze, żółte buty itd. Schodzimy wtedy na tzw. sicz, gdzie odbywają się pomiary skażenia promieniowaniem alfa. Tam trzeba wejść i wyjść, a w ciągu dnia nawet kilka razy się przebrać. Dodam, że miałem nie tak dawno temu taką sytuację, gdy pracowałem w rejonie starego komina wentylacyjnego, że musiałem się trochę poczołgać. Później musiałem się aż osiem razy myć. Cały czas bowiem coś mi wychodziło.
Wracając do dnia pracy. Około godz. 11 jest przerwa obiadowa. Większość idzie na stołówkę, a my odgrzewamy sobie przywiezione jedzenie. Zapachy z naszego kontenera się rozchodzą takie, że od razu wszystkie psy z okolicy koło nas siedzą. Po około 40-minutowej przerwie wracamy do roboty. Pracujemy do około godz. 17” – tak opowiadał o swojej pracy w Czarnobylskiej Strefie Wykluczenia w wywiadzie dla Licznika Geigera.
ZOBACZ WIĘCEJ: Łukasz Zawadzki: Czarnobyl daje mi mnóstwo energii do życia, w tym miejscu się spełniam
Przekonajcie się sami, jak wygląda praca na placu budowy nowego sarkofagu:
„Co cię nie zabije, to cię wzmocni” – fotoreportaż Łukasza Zawadzkiego