Licznik Geigera

Strefa możliwości

Okolice budynku przedszkola we wsi Kopaczi / Fot. Tomasz Róg

I stało się. Mój trzeci wyjazd do Strefy Wykluczenia wokół Czarnobylskiej Elektrowni Atomowej jest już historią. Ale za to jaką historią!

W tym krótkim wpisie nie będę opisywał wszystkich swoich przeżyć i poszczególnych punktów do Zony. Na to przyjdzie czas. Muszę tylko uporządkować swoje myśli i zdjęcia. Teraz niejako robię postscriptum do mojego wcześniejszego wpisu o przygotowaniach do wyjazdu.

Z mojej pierwszej wizyty w zonie w 2009 r. zapamiętałem niesamowitą ciszę. Drugi wyjazd w kwietniu 2016 r. otworzył mój umysł na sprawy naukowe.

Trzecia wyprawa to nowe możliwości. Od Pawła Mielczarka, twórcy Strefy Zero, usłyszałem takie zdanie: „Zdziwisz się, w jaki sposób można zwiedzać Prypeć”. I tak, przyznaję mu rację. Mimo pewnego doświadczenia, które już w tej kwestii posiadałem, zdziwiłem się.

Po pierwsze, nie był to taki klasyczny wyjazd z biurem podróży: pstrykamy fotkę w znanym miejscu i grzecznie podążamy za przewodnikiem dalej, którego głównym narzędziem pracy jest gwizdek. Doświadczyłem na tym wyjeździe wszystkiego, czego zabrakło mi na dwóch wcześniejszych wyprawach. Był czas, duża swoboda i możliwość samodzielnego kontemplowania odwiedzanych miejsc. Mogłem więc po mojemu nacieszyć się Zoną.

Po drugie, był z nami na wyjeździe dr Marek Rabiński z Narodowego Centrum Badań Jądrowych w Świerku. To prawdziwy autorytet w temacie Czarnobyla. Cała grupa miała więc możliwość poznania dokładnych informacji o przyczynach i skutkach awarii w elektrowni jądrowej. I jeśli na początku część współtowarzyszy podróży w trakcie rozmów posługiwała się cytatami z takich filmów dokumentalnych jak „Bitwa o Czarnobyl” czy „Katastrofa w Czarnobylu”, w których powielane są pewne mity dotyczące awarii, tak pod koniec wyprawy większość z nich już przytaczała słowa dr. Rabińskiego i Pawła Mielczarka. To dobry znak!

Jedyne, czego mi zabrakło, to odwiedzin u samosiołów – osób, które po awarii wróciły do swoich domów znajdujących się w Zonie. Większość grupy wolała bowiem spędzić więcej czasu w Prypeci. Ale już z tym sobie poradziłem. Tak, to kolejny wyjazd do Czarnobyla. Ta decyzja już zapadła.