Licznik Geigera

„Taniec na ludzkich kościach”

Fot. Borys Tynka

„Wiele osób uważa, że zwiedzanie Czarnobyla jest – jak to określiła moja przyjaciółka z Kijowa – »tańcem na ludzkich kościach«” – pisze w swoim komentarzu na Facebooku Borys Tynka, podróżnik, przewodnik i autor książek o Ukrainie. Dlaczego powstało to określenie i dlaczego nie oddaje rzeczywistej roli wypraw do Zony?

„Wiele osób uważa, że zwiedzanie Czarnobyla jest – jak to określiła moja przyjaciółka z Kijowa – »tańcem na ludzkich kościach«. Olena Gnes jest przewodnikiem po Czarnobylu i to określenie powstało z powodu braku zrozumienia dla tego rodzaju turystyki. Pisząc ten post w ogromnym stopniu cytuję jej słowa, za które zresztą bardzo dziękuję. Chodzi mi jedynie o to, aby ten, kto bardzo często określa ten rodzaj turystyki mianem »ciemnej«, »czarnej« lub właśnie »tańca na ludzkich kościach« zrozumiał, jak wiele pozytywnych aspektów ona przedstawia.

Interesując się historią Ukrainy, nie sposób ominąć tego tragicznego w skutkach dnia, 26 kwietnia 1986 roku. Awarię w czarnobylskiej elektrowni jądrowej uważa się za największą w całej historii energetyki jądrowej. Ucierpiało przez nią i nadal cierpi miliony ludzi. Część Ukrainy nie nadaje się do dnia dzisiejszego do dalszego zamieszkania i będzie tak przez kolejne dziesiątki lub setki lat.

Aby zrozumieć rozmiary katastrofy w czarnobylskiej elektrowni, nie wystarczy tylko zapoznać się ze źródłami, które są ogólnie dostępne. Bezwzględnie należy odwiedzić również, zamkniętą do dnia dzisiejszego strefę wykluczenia, która jest w pewnym sensie symbolem porażki naszej cywilizacji. Zachęcam Was do tego.

Olena, o której na początku wspomniałem, urodziła się w kwietniu 1986 roku, miała więc jedynie kilka tygodni, gdy w czarnobylskiej elektrowni miała miejsce awaria. Ja miałem lat 13. Zarówno ja, jak i Olena uważani jesteśmy za osoby, które w związku z naszym wiekiem nie powinny zajmować się oprowadzaniem wycieczek po zamkniętej strefie. Znamy o awarii bardzo dużo, znamy jej przyczyny i skutki, wiemy, jak wyglądała likwidacja skutków awarii, znamy ponadto historię Polesia oraz wsi i miasteczek położonych w tym rejonie. Zarówno ja, jak i pozostali przewodnicy w tym szczególnym miejscu szanujemy likwidatorów, wszystkich ewakuowanych i współczujemy wszystkim, którzy ucierpieli nawet w najmniejszym stopniu.

Czarnobylska Strefa Wykluczenia stała się ogromnym skansenem, który odwiedza mnóstwo turystów z całego świata. Zwiedzając strefę z profesjonalnym przewodnikiem dowiadują się oni o historii Ukrainy, historii katastrofy oraz o bohaterstwie ludzi, często bardzo młodych biorących udział w likwidacji następstw awarii. Olena niejednokrotnie powtarzała, że jedna opuszczona chata w ewakuowanej w 1986 roku wsi opowie więcej o tragedii niż niejedna książka czy też film dokumentalny. Jedyne co trzeba zrobić, to zdecydować się na przyjazd tutaj i zobaczyć to na żywo. Wielu turystów płacze, inni próbują zacisnąć zęby, jednak na twarzach większości z nich widać ogromny szacunek.

Turystyka w Czarnobylu jest zupełnie inna. Przecież bardzo często odwiedzamy różne miejsca na świecie związane z jakąś tragedią i jest to również turystyka. Zwiedzamy cmentarze, obozy koncentracyjne i są to niezwykle pouczające wycieczki. Ja uczestniczę w tworzeniu pozytywnego wizerunku Ukrainy. Turystyka w Czarnobylskiej Strefie Wykluczenia to nie tylko historia ludzkiej tragedii, to również praca dla wielu ludzi, to przyroda która odżywa, odbiera ponownie to, co niegdyś należało do niej. Strefa ma ogromną szansę być wpisaną na światową listę dziedzictwa kulturowego UNESCO, co pozwoli zachować pamięć o awarii w czarnobylskiej elektrowni na setki lat. Strefa to zwycięstwo. Zwycięstwo człowieka, który oddał swoje życie po to, abyśmy mogli oddać cześć pod pomnikiem poświęconym tym, którzy uczestniczyli w budowie Sarkofagu.

Tylko tyle lub aż tyle, czy warto jechać rozsądzicie oczywiście sami. Pozdrawiam wszystkich serdecznie zapraszając do kontaktu.”

Odwiedź profil Borysa Tynki na Facebooku.

Borys Tynka absolwentem Uniwersytetu Czarnobylskiego