Licznik Geigera

Czarnobyl po 30 latach – wirtualny spacer po strefie wykluczenia

Fot. Tomasz Róg
Fot. Tomasz Róg

30 lat temu cały świat usłyszał o Czarnobylu, jako o miejscu największej w historii awarii reaktora atomowego. Do dziś obszar 30 kilometrów kwadratowych wokół elektrowni jest strefą zamkniętą. Zobacz galerię zdjęć z wyprawy w kwietniu 2016 r. Fotoreportaż po raz pierwszy został opublikowany na stronach serwisu RMF24.pl.

Dityatki - punkt kontrolno-paszportowy / Fot. Tomasz Róg
Fot. Tomasz Róg

Najłatwiej dostać się do strefy wykluczenia wokół Czarnobylskiej Elektrowni Atomowej poprzez wykupienie specjalnej wycieczki w jednej z kilku agencji, zajmujących się oprowadzaniem turystów po zonie. Ceny zaczynają się od około 100 dolarów za osobę.

Kwiecień to jeden z najbardziej obleganych miesięcy w roku. Wiele osób, chce bowiem zwiedzić zonę w okresie rocznicy awarii w elektrowni. Nic więc dziwnego, że na kontrolnym punkcie paszportowym Dytiatki, gdzie sprawdza się dokumenty zwiedzających, tworzą się długie kolejki.

Fot. Tomasz Róg
Fot. Tomasz Róg

W centrum miejscowości Czarnobyl, położonej kilkanaście kilometrów od samej elektrowni, również widać prace porządkowe. Pracownicy strefy odmalowali m.in. białe linie na krawężnikach oraz białe pasy na drzewach i latarniach. Pięć lat temu, kiedy podczas 25. rocznicy awarii strefę wizytował Dmitrij Miedwiediew, położono nowy asfalt na większości dróg w Czarnobylu.

W tej miejscowości rozlokowane są różnorodne laboratoria badawcze, a także hotele robotnicze i stołówki. Ogółem w całej strefie pracuje około 5 tysięcy osób.

Fot. Tomasz Róg
Fot. Tomasz Róg

Jednym z głównym miejsc, które odwiedzają grupy w strefie, jest tzw. punkt widokowy przed sarkofagiem reaktora nr 4. Przez kilka minut można obejrzeć, jak obecnie wygląda miejsce, jak przebiegają prace przy zabezpieczeniu starego sarkofagu i budowie nowej osłony.

Fot. Tomasz Róg
Fot. Tomasz Róg

Tuż obok starego sarkofagu od 2012 r. budowana jest tzw. Nowa Arka. To właśnie ona ma zabezpieczyć blok nr 4 czarnobylskiej elektrowni. Jej wysokość to ponad 100 metrów, 150 metrów długości i ponad 250 metrów rozpiętości. Instalacja ma zostać nasunięta na stary sarkofag przy użyciu specjalnych, teflonowych szyn. Ma to nastąpić do końca przyszłego roku. Wówczas specjaliści będą mogli m.in. rozebrać stary sarkofag, oraz oczyścić i zabezpieczyć miejsce po reaktorze nr 4. Wedle założeń nowa konstrukcja ma wytrzymać co najmniej 100 lat.

Fot. Tomasz Róg
Fot. Tomasz Róg

Widok na Nową Arkę i stary sarkofag z autobusu jadącego drogą obok rozdzielni energetycznej. W tym miejscu warto przypomnieć, że elektrownia atomowa w Czarnobylu nie produkuje prądu od 2000 r. Natomiast różnorakie prace w strefie będą trwać co najmniej do ok. 2070 r.

Fot. Tomasz Róg
Fot. Tomasz Róg

Aby pobudzić wyobraźnię turystów i zagrać na ich emocjach, w strefie zamkniętej jest kilka pracowniczych stołówek, w których można zjeść smaczne i proste jedzenie. Jest barszcz ukraiński, ziemniaki i smażony filet z kurczaka. Produkty są zbadane i całkowicie bezpieczne.

Fot. Tomasz Róg
Fot. Tomasz Róg

Aby dostać się na stołówkę, należy przejść kontrolę dozymetryczną. Należy bowiem sprawdzić, czy przypadkiem na naszym ubraniu nie znalazła się jakakolwiek cząstka o zwiększonej radioaktywności. W przypadku wykrycia obecności takiej cząstki, istnieje ryzyko, że zostaniemy pozbawieni butów czy spodni. Tego typu kontrole przechodzimy kilkukrotnie, w tym obowiązkowo podczas opuszczania strefy.

Fot. Tomasz Róg
Fot. Tomasz Róg

Pracownicy strefy nie mogą posiadać własnych zwierząt. Nic nie stoi jednak na przeszkodzie, aby dokarmiać zwierzęta, które żyją w strefie. W rejonie stołówek roi się więc od psów. Są ponoć bardzo dobrze karmione.

Cała strefa wykluczenia to obecnie największy rezerwat przyrody w Europie. Doskonałe warunki do życia i rozmnażania znalazły m.in. łosie, wilki, niedźwiedzie, rysie i wiele innych gatunków zwierząt.

Fot. Tomasz Róg
Fot. Tomasz Róg

Przed budynkiem administracyjnym elektrowni znajduje się pomnik Prometeusza. Postument pierwotnie stał w centrum miejscowości Prypeć. Został przeniesiony i odnowiony na 20. rocznicę awarii.

Fot. Tomasz Róg
Fot. Tomasz Róg

Przemieszczając się z okolic elektrowni do miejscowości Prypeć, w której mieszkała praktycznie cała załoga siłowni, zatrzymujemy się koło znaku z nazwą miasta i datą jego powstania.

Fot. Tomasz Róg
Fot. Tomasz Róg

Po drugiej stronie drogi, w rejonie znaku z nazwą miejscowości Prypeć, rozpoczyna się jedno z bardziej skażonych miejsc w całej strefie. To miejsce po tzw. czerwonym lesie. Po awarii to właśnie tutaj nastąpił spory opad radioaktywnych cząstek. Drzewa natychmiast umarły i zmieniły swój kolor na czerwony. Drzewa wycięto, na ich miejscu rosną kolejne pokolenia roślin. Część jednak usycha, niektóre karłowacieją.

Fot. Tomasz Róg
Fot. Tomasz Róg

Centralny plac miasta Prypeć i znajdujący się przy ulicy Kurczatowa hotel Polesie. W Prypeci przed awarią mieszkało 50 tysięcy osób. Do ich dyspozycji było m.in. kilka świetnie zaopatrzonych sklepów i supermarketów, kilkanaście przedszkoli, szkoły, nowoczesne centrum medyczne, sale teatralne, domy kultury, stadion, kompleks basenów, przystań.

Pałac kultury Energetyk to drugie bardzo charakterystyczne miejsce w Prypeci. Budynek znajduje się tuż obok hotelu Polesie.

Fot. Tomasz Róg
Fot. Tomasz Róg

Z jednej z sal pałacu kultury Energetyk można zobaczyć znajdujące się w Parku Rozrywki młyńskie koło. Instalacja została przygotowana na 1-majowe obchody w 1986 r. Ze względów bezpieczeństwa nie należy zbyt blisko podchodzić do urządzenia ani go dotykać. Karuzela jest mocno przeżarta rdzą.

Fot. Tomasz Róg
Fot. Tomasz Róg

Z budki operatora młyńskiego koła widać, w jak złym stanie technicznym znajduje się urządzenie.

Fot. Tomasz Róg
Fot. Tomasz Róg

Prypeć to miejsce, w którym tak naprawdę od 30 lat rządzi przyroda i powoli, lecz konsekwentnie odbiera to co swoje. Drzewo wrastające w skrzynkę pocztową, która znajduje się na ulicy Sportowej, może być tego symbolem.

Fot. Tomasz Róg
Fot. Tomasz Róg

Podobnie jak zarośnięty dziedziniec szkoły podstawowej nr 3 na ulicy Sportowej.

Fot. Tomasz Róg
Fot. Tomasz Róg

Szkołę podstawową nr 3 można zwiedzić także w środku.

Fot. Tomasz Róg
Fot. Tomasz Róg

Do wielu budynków wejście jest jednak mocno ryzykowne Przez lata złomiarze wykradli stamtąd wszystko, co miało jakąkolwiek wartość. Naruszając w ten sposób stropy czy ściany.

W Prypeci znajdowało się ogółem pięć szkół, a także dwie szkoły techniczne – zawodowa oraz zaoczne technikum energetyczne.

Fot. Tomasz Róg
Fot. Tomasz Róg

Tuż obok szkoły nr 3 na ulicy Sportowej znajduje się kompleks basenów Lazurowy. Największy z nich miał 25 metrów długości i do 4,5 metra głębokości. Co ciekawe, basen ten funkcjonował do 1998 r. Korzystali z niego m.in. pracownicy specjalnego oddziału straży pożarnej. Po zamknięciu w 1998 r. wandale częściowo „pomogli” budynkowi w upodobnieniu do pozostałych budowli w mieście. Przyroda dokończyła dzieło.

Fot. Tomasz Róg
Fot. Tomasz Róg

Na końcu ulicy Sportowej znajduje się szesnastopiętrowy budynek. Wdrapanie się na sam szczyt nie jest jednak łatwym zadaniem, gdyż przechodzi się tuż obok rozkradzionych i niezabezpieczonych szybów wind. Warto więc kontrolować każdy swój krok.

Fot. Tomasz Róg
Fot. Tomasz Róg

Wchodząc na sam szczyt budynku można wejść do opuszczonych mieszkań. Z tego lokum, znajdującego się na piętrze dziesiątym, złodzieje nie wynieśli rur i kaloryferów.

Fot. Tomasz Róg
Fot. Tomasz Róg

Z dachu budynku rozpościera się niesamowity widok na całą strefę. Widać też doskonale elektrownię atomową, sarkofag nad reaktorem nr 4 oraz Nową Arkę.

Widać również miasto, w którym od 30 lat rządzi przyroda.

Fot. Tomasz Róg
Fot. Tomasz Róg

 

Przyrodzie nie przeszkadza wysokość. 16 piętro to także dobre miejsce, aby móc wypuścić pędy.

Fot. Tomasz Róg
Fot. Tomasz Róg

W przedszkolu nr 7 „Złoty kluczyk” możemy zwiedzić salę zabaw i zobaczyć, jakimi zabawkami bawiły się dzieci w Prypeci.

Fot. Tomasz Róg
Fot. Tomasz Róg

Możemy też zobaczyć ich buty na zmianę, których nie zabrano w trakcie ewakuacji ludności ze strefy wokół elektrowni.

Fot. Tomasz Róg
Fot. Tomasz Róg

Nad brzegiem Zalewu Janowskiego w Prypeci znajduje się dworzec rzeczny i kawiarnia Prypeć. Jej cechą szczególną są piękne szklane mozaiki w oknach.

Fot. Tomasz Róg
Fot. Tomasz Róg

W pobliżu zalewu znajdują się także budynki jacht-klubu, sanatorium „Słonecznego” i stacji ratownictwa wodnego.

Fot. Tomasz Róg
Fot. Tomasz Róg

Hol wejściowy do kompleksu szpitalnego w Prypeci, znajdującego się przy ulicy Drużby Narodów. To właśnie tu, w pierwszych godzinach po awarii, przywożono ratowników – pierwsze ofiary ostrej choroby popromiennej. Znamienny jest fakt, że w miejskim szpitalu nie było specjalnego oddziału, który mógłby się tymi osobami zająć. Odsyłano je do specjalnej placówki w Moskwie.

W podziemiach szpitala do dziś znajdują się mocno napromieniowane ubrania ratowników i żołnierzy.

Fot. Tomasz Róg
Fot. Tomasz Róg

W odległości około 9 kilometrów od elektrowni znajduje się kompleks radarowy Duga, zwany również jako „Oko Moskwy”. To system składający się z dwóch gigantycznych ścian masztów. Wiązka sygnału obejmowała swoim zasięgiem część terytorium Stanów Zjednoczonych.

Mniejszy zespół anten składał się z 12 masztów o wysokości 90 metrów, większy – z 17 masztów o wysokości 150 metrów. Masa całej konstrukcji to nawet 14 tysięcy ton. Po awarii w elektrowni w Czarnobylu system wyłączono z powodu wysokiego napromieniowania delikatnych urządzeń technicznych.

Fot. Tomasz Róg
Fot. Tomasz Róg

Ostatnie spojrzenie na strefę zamkniętą i wyjazd z miejscowości Czarnobyl.

Zobacz fotoreportaż na stronach RMF24.pl.

Posłuchaj także:
      Fakty RMF FM - 26 kwietnia 2016 r., 7:00

Wyjazd w kwietniu 2016 r. został zorganizowany przez biuro podróży Bispol. Partnerem ukraińskim i organizatorem pobytu w strefie była firma Chernobyl Tour. Główną inicjatorkami wyjazdu były panie dr Magdalena Banaszkiewicz i Anna Duda, którym dziękuję za zabranie mnie na tę wycieczkę (o tym, że wycieczka nie do końca jest słusznym terminem, napiszę w którymś z kolejnych wpisów). Pozdrowienia serdeczne dla Nikoli i Przemka oraz całej ekipy naukowej z Krakowa.

Tomek Róg