Licznik Geigera

Ręka Prometeusza

Fot. Tomasz Róg
Fot. Tomasz Róg

Wiele osób, które widziały już nowy mural na ścianie hali turbin elektrowni w Czarnobylu, zastanawiało się nad symboliką namalowanej tam ręki. Jak tłumaczy autor projektu Walerij Korszunow, to dłoń Prometeusza z rzeźby, która znajdowała w Prypeci.

Przypomnijmy, że malunek od samego początku wzbudza wiele kontrowersji. Wiele osób protestowało m.in. przeciwko brakowi odpowiedniej koncepcji przekazu muralu, wyborze zwycięzcy w głosowaniu internetowym i zaakceptowaniu decyzji przez zamknięty i nieprzejrzysty komitet konkursowy. Podnoszono również to, że w konkursie zabrakło głosu artystów czy historyków sztuki.

Najpierw zarząd elektrowni w numerze 21 dwutygodnika „Wiadomości Czarnobylskiej Elektrowni Jądrowej” z 4 października 2019 r., opublikował artykuł pt. „Nowa wizja elektrowni jądrowej w Czarnobylu”. Był to zbiór argumentów za powstaniem muralu i prezentacja wyników badań ankietowych, które przeprowadzono wśród pracowników elektrowni.

Teraz do publicznej dyskusji włączył się COTIZ, czyli Organizacyjno-Techniczne i Informacyjne Centrum Zarządzania Strefą Wykluczenia. Na stronie internetowej organizacji opublikowano krótki wywiad z osobą odpowiedzialną za projekt, czyli Walerijem Korszunowem.

– (Stworzenie muralu zajęło – przyp. red.) około miesiąca. Ja rozrysowałem projekt, ale aby go namalować, musiałbym mieszkać w Sławutyczu. Dlatego też mój projekt wykonali chłopcy z kijowskiego studia artystycznego „Mural Market”. Oni są prawdziwymi bohaterami – stwierdził Korszunow w rozmowie z redakcją serwisu cotiz.org.ua. Dodał, że „trzeba poświęcić cały miesiąc swojego życia na malowanie i przebywanie tam” i nie był na to gotowy.

Projektant zaznaczył, że najpierw wykonawcy muralu zajęli się malowaniem nieba, a jako ostatnia pojawiła się ręka trzymająca atom. – Chłopakom bardzo trudno było to namalować. Nanosili kilka warstw – stwierdził.

Na pytanie: „Wiele osób się zastanawia, dlaczego ręka na malunku jest czarna?” odparł: „Na szkicu ręka była brązowo-szara a nie czarna. Zgodnie z pomysłem to dłoń Prometeusza z rzeźby, która znajdowała się w Prypeci, a po awarii została przeniesiona na terytorium elektrowni jądrowej w Czarnobylu. To pewien symbol radzieckiego monumentalizmu”.

Fakt, że na muralu są również konie Przewalskiego, Korszunow skomentował tym, że „są one symbolem odrodzenia zniszczonej przyrody”.

Artysta stwierdził również, że jego malunek to przede wszystkim prezent dla pracowników elektrowni jądrowej w Czarnobylu. – Okna biur elektrowni są skierowane na mural. Codziennie widzi go ponad 2000 pracowników elektrowni. Tak naprawdę to chciałem zrobić prezent dla tych ludzi. Mam nadzieję, że poprawi to ich nastrój – stwierdził w rozmowie z redakcją serwisu cotiz.org.ua. Podkreślił, że mural oglądają także obcokrajowcy, którzy mogą „przedyskutować to, co zobaczyli”.

Kończąc rozmowę Korszunow stwierdził, że chciał, aby „mural był maksymalnie jaskrawy. Aby ludzie, którzy tu przybywają, nie widzieli »sowieckości«”.

Na koniec warto zaznaczyć, że COTIZ przypomniał, że to właśnie Korszunow jest odpowiedzialny za projekt „ARTEFACT”. Ostatnio było głośno o nim za sprawą laserowej projekcji na antenach systemu Duga.

Mural niezgody – odpowiedź elektrowni

(cotiz.org.ua)