Licznik Geigera

Siergiej Akulinin: dla ludzi, którzy poszli likwidować skutki awarii, najważniejszą sprawą jest bycie zdrowym

Fot. Jacek Domaradzki
Fot. Jacek Domaradzki

– Sławutycz znalazł się w trudnej sytuacji po zamknięciu Czarnobylskiej Elektrowni Jądrowej, ponieważ stracił pewną liczbę miejsc pracy, ale mimo wszystko życie trwa nadal. Miasto szuka nowych inwestycji i dla nas 35-lecie, jest znakiem, że miasto nie umarło, że rośnie, że trwa, że nowe projekty, które chciałoby się zrobić w czarnobylskiej elektrowni są realizowane – mówił w specjalnej rozmowie dla CZARNOBYLive Siergiej Akulinin, naoczny świadek awarii, uczestnik likwidacji jej skutków, a także nestor czarnobylskich przewodników. –  Oczywiście dzisiaj, przede wszystkim dla ludzi, którzy poszli likwidować skutki awarii, najważniejszą sprawą jest bycie zdrowym. Dzisiaj jednym z głównych życzeń dla wszystkich jest życzenie dobrego zdrowia – zaznacza. Podkreśla jednocześnie, że z roku na rok zmniejszają się świadczenia na rzecz likwidatorów i wielu z nich nie może sobie pozwolić na leczenie.

Jacek Domaradzki: Siergieju Wiktorowiczu, wróćmy do wydarzeń sprzed 35 lat. Czy można było zrobić coś więcej, by zminimalizować skutki awarii?

Siergiej Akulinin: Chciałbym powiedzieć o czymś innym. Wszystko, co zostało zrobione podczas likwidacji awarii – myślę, że na tamten moment wykonano maksimum. Myślę, że musimy przenieść się 35 lat po awarii i zatrzymać się na ludziach. Wtedy mieliśmy po trzydzieści lat, teraz mamy po ponad sześćdziesiąt. I ci ludzie, którzy brali udział w likwidacji awarii, ktoś bardziej, ktoś mniej i tak dalej… Dziś mamy taką sytuację, że wszyscy oni są emerytami. Czyli są oni emerytami i odeszli z pracy, w której mieli ochronę socjalną. Obecnie jest to bardzo ważna kwestia, którą chciałbym wyjaśnić: świadczenia, które są dzisiaj i które zostały wcześniej przyznane uczestnikom likwidacji awarii niestety z roku na rok się zmniejszają. Powiedzmy tak, że przede wszystkim zmniejszają się świadczenia na leczenie i usługi uzdrowiskowe dla uczestników likwidacji awarii. Sytuacja wygląda tak, że po opuszczeniu załogi oni nie mogą już otrzymać rekompensat. Pieniądze, które są dziś przydzielane na świadczenia dla pierwszej lub drugiej kategorii likwidatorów następstw awarii, są tak minimalne, że praktycznie dzisiaj wielu z nich nie może sobie pozwolić na udanie się gdzieś na leczenie. Z drugiej strony, nawet ci, którzy przebywają w szpitalu, zmuszeni są do częściowego finansowania leków, które służą do ich leczenia.

(…) świadczenia, które są dzisiaj i które zostały wcześniej przyznane uczestnikom likwidacji awarii niestety z roku na rok się zmniejszają. (…) Pieniądze, które są dziś przydzielane na świadczenia dla pierwszej lub drugiej kategorii likwidatorów następstw awarii, są tak minimalne, że praktycznie dzisiaj wielu z nich nie może sobie pozwolić na udanie się gdzieś na leczenie. Z drugiej strony, nawet ci, którzy przebywają w szpitalu, zmuszeni są do częściowego finansowania leków, które służą do ich leczenia

Wszystko co dotyczy likwidacji następstw awarii – przez te wszystkie lata w 30-kilometrowej strefie i w czarnobylskiej elektrowni trwa nadal usuwanie skutków awarii. A co dotyczy elektrowni czarnobylskiej, to dzisiaj już od dwóch lat stary sarkofag chroniony jest przez nową Arkę i w przypadku zawalenia się niektórych konstrukcji starego sarkofagu zminimalizuje to konsekwencje, do jakich mogłoby dojść, gdyby nie było nowego sarkofagu. To jest także wielkie dzieło, odnośnie zanieczyszczenia terytorium i wszystkiego innego. Po drugie, obecnie jest wykonywana bardzo duża praca z odpadami radioaktywnymi. Już na terytorium 30-kilometrowej strefy jest kilka przechowalników, które są wykonane zgodnie ze wszystkimi przepisami, które są kontrolowane tak, by wykluczyć możliwość, że jakieś radioaktywne odpady mogłyby się dostać się do środowiska i wpłynąć nie tylko na przyrodę, ale i całe otoczenie, przyczynić do napromieniowania personelu lub czegoś w tym rodzaju. Na Ukrainie powstał już system długoterminowego przechowywania odpadów promieniotwórczych. Do tego jest już cały cykl. W elektrowni przetwarza się ciekłe odpady promieniotwórcze, które są następnie zbierane w beczkach i przy pomocy specjalnego transportu przewozi się je na długoterminowe przechowywanie na składowisko nazwane Wektor, które jest przeznaczone do przechowywania przez 300 lat. To jest praca, która jest wykonywana w celu minimalizacji wszystkiego, co dotyczy zanieczyszczenia środowiska, napromieniowania personelu. Wszystkie te kompleksy zostały już wykonane zgodnie z normami europejskimi i tam załadunek płynnych odpadów promieniotwórczych w specjalne beczki jest przeprowadzany zdalnie, by wykluczyć napromieniowanie personelu i tak dalej. Ponadto istnieje ścisła elektroniczna kontrola wszystkich odpadów promieniotwórczych, które trafiają na składowisko Wektor. To jeden z takich jakby minimalnych wariantów, do którego dążymy, aby za 63 lata wszystko to, co znajduje się pod Nową Bezpieczną Powłoką, zmienić w zielony trawnik. Taki jest mój punkt widzenia, czysto subiektywny.

Tomasz Róg: Za czym najbardziej Pan tęskni z życia przed awarią? Za Prypecią, pracą, przyjaciółmi, czy czymś innym?

Popatrzcie! Czym jest zmiana? Zmiana, na której ja przepracowałem prawie osiem lat. Piąta zmiana. Zaczynasz jako początkujący operator, potem stopniowo doszkalasz się. W momencie awarii byłem operatorem turbiny TG-2. Czym jest zmiana? Ty na górze, na dole inne osoby – to zespół, który ma swoje własne tradycje. Rozumieliśmy się nawzajem i to jest ważne, nie było wtedy krótkofalówek i innych takich urządzeń. Były specjalne gesty, które pomagały nam się zrozumieć i oczywiście były tradycje. Były już nie tylko w pracy, ale i w życiu codziennym. Mieszkaliśmy normalnie w mieście Prypeć, gdzieś się spotykaliśmy, chodziliśmy na jakieś imprezy, jeździliśmy do obozu „Bajkowy”, który służył wtedy przez rok jako – jakby to dzisiaj powiedzieć – jako centrum rehabilitacji. To znaczy przez cały czas były taki kontakt, że praktycznie samemu się nie zostawało. Ja prawdopodobnie ze względu na cechy mojego charakteru, szukam jakiejś dodatkowej pracy i próbuję te kontakty, które były, które kiedyś zdobyłem, utrzymać. Oto jedna z możliwości, by utrzymać kontakty z dawnych zmian, na których się pracowało. Na przykład, już od dwóch lat robimy coś takiego: zapraszamy na takie spotkania pracowników wydziału turbinowego nr 1 i wydziału turbinowego nr 2. Właśnie takie spotkania. W Sławutyczu mamy taką podmiejską restaurację, w której spotykamy się i opowiadamy o życiu, jak było. O tym, jak było wtedy, jak jest dzisiaj. Dlatego praktycznie nie doświadczyłem niczego, czego by mi brakowało. Jeśli czegoś ci brakuje, po prostu bierzesz, tworzysz dla siebie i proponujesz innym.

W Sławutyczu mamy taką podmiejską restaurację, w której spotykamy się i opowiadamy o życiu, jak było. O tym, jak było wtedy, jak jest dzisiaj. Dlatego praktycznie nie doświadczyłem niczego, czego by mi brakowało. Jeśli czegoś ci brakuje, po prostu bierzesz, tworzysz dla siebie i proponujesz innym.

Jacek Domaradzki: Siergieju Wiktorowiczu, jest pan jednym z pierwszych organizatorów i przewodników w czarnobylskiej strefie. Jak pana zdaniem będzie się rozwijać turystyka czarnobylska? Mamy, z jednej strony, ruinizację zony, z drugiej strony, wszechobecne zdjęcia i filmy w internecie, a z trzeciej, pandemię.

Nasza firma jest zarejestrowana w mieście Sławutycz, nazywa się „Чернобыльвнешсервис”, istnieje od 1991 roku. Wycieczki organizujemy praktycznie od 26 lat. Jeśli porównać organizację wycieczek z tamtego okresu z organizacją dzisiaj, to oczywiście wyraźnie się to różni. Wiecie, że 2019 rok był najbardziej produktywnym rokiem. To znaczy, kiedy ukazał się serial HBO „Czarnobyl”, dało to jakiś impuls do tego, by czarnobylska strefa zyskała dodatkową uwagę. Wszyscy chcieli pojechać do Czarnobyla, aby zobaczyć, czym jest czarnobylska elektrownia, czym jest strefa i wszystko inne. Stąd 125 tysięcy turystów. 2020 rok był nijaki, ponieważ okazało się, że przyszła pandemia, która to ograniczyła. Ja nawet nie wiem, ilu w 2020 roku teoretycznie przyjechało, może 20 tysięcy, może nawet mniej, może 20-30 tysięcy. Przyzwyczailiśmy się do życia w warunkach pandemii.

Maseczki dla nas, nie tylko dla nas, dla naszych dzieci, wnuków, stały się obowiązkowe. Dlatego w tych wszystkich warunkach, które pojawiają się dzisiaj podczas odwiedzania 30-kilometrowej strefy, zainteresowanie nadal pozostaje i to bardzo duże. Firmy turystyczne, które tradycyjnie jeździły, przygotowują się na to, że być może latem sytuacja się poprawi. Przygotowują nowe strony, przygotowują oferty, opracowują nowe trasy, których wcześniej nie było, a jakie można zaoferować. Ja tak myślę, że stopniowo ponownie popularność strefy, wraz z odchodzeniem pandemii, będzie rosła. Dla Sławutycza jest to jedna z szans, aby miasto uzyskało dodatkowy dochód a także dla tych wszystkich, którzy obsługują turystów, tj. zakwaterowanie i wyżywienie, oraz dla innych turystycznych przedsiębiorstw. Myślę, że zainteresowanie strefą jest wstrzymane, bo warunki, które mamy dzisiaj, nie pozwalają one każdemu, kto chciałby przyjechać, tego zrobić właśnie z powodu tych okoliczności.

Tomasz Róg: Przeżywamy rocznicę awarii. Czego możemy życzyć panu, a także Pańskim przyjaciołom likwidatorom, jak również mieszkańcom Sławutycza?

Sławutycz znalazł się w trudnej sytuacji po zamknięciu Czarnobylskiej Elektrowni Jądrowej, ponieważ stracił pewną liczbę miejsc pracy, ale mimo wszystko życie trwa nadal. Miasto szuka nowych inwestycji i dla nas 35-lecie jest znakiem, że miasto nie umarło, że rośnie, że trwa, że nowe projekty, które chciałoby się zrobić w czarnobylskiej elektrowni są realizowane. Oczywiście dzisiaj, przede wszystkim dla ludzi, którzy poszli likwidować skutki awarii, najważniejszą sprawą jest bycie zdrowym. Dzisiaj jednym z głównych życzeń dla wszystkich jest życzenie dobrego zdrowia. Żyć, cieszyć się, mieć plany i je realizować. Myślę, że wszystko będzie lepsze niż było wczoraj, chociaż z każdym dniem starzejemy się, ale mimo wszystko… Zdrowia wam i miejmy nadzieję, że niebawem spotkamy się wszyscy razem.

Tomasz Róg: I tego życzymy. Bardzo dziękujemy za spotkanie, za tę krótką rozmowę.

I ja wam dziękuję, że w tym czasie udało się coś zrobić. CZARNOBYLive powoli się rozwija, szuka nowych form spotkań z ludźmi. Myślę, że publiczność rośnie. Najważniejsze jest to, żeby mówić więcej prawdy. Więcej prawdy o tym co było i o tym co nadchodzi w czarnobylskiej strefie, w mieście Sławutycz i czarnobylskiej elektrowni jądrowej.

Jacek Domaradzki: Dziękujemy bardzo. Zdrowia i nadziei dla Was i dla wszystkich mieszkańców Sławutycza!

Dobrego zdrowia i powodzenia! Do zobaczenia!


Wywiad został wyemitowany w specjalnym odcinku programu CZARNOBYLive w niedzielę, 25 kwietnia 2021 r.